Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

​Oddział banku na każdej ulicy (2)

Dodano: 13/04/2017 - numer 1699 - 13.04.2017
MAKROEKONOMIA \ Japonia i USA to zupełnie inne wskaźniki. Te kraje to jednak państwa, w których system kredytowania jest znacznie powszechniejszy. Ale także i tam trend spadkowy jest powoli widoczny.
Japonia i Korea to oczywiście pod względem stopnia rozwoju inny świat niż Chiny czy Indie. W tej kategorii Japonia przez ostatnie 15 lat praktycznie nie zmieniła swojej sytuacji. W 2003 r. w tym ponad 100-milionowym kraju na 100 tys. dorosłych osób przypadały 34 placówki bankowe. Kraj borykający się ze stagnacją czy raczej stabilizacją gospodarczą przez lata prawie nie zmienił tej relacji, co zarazem wskazuje, że poziom „ubankowienia” jest tam wyższy niż nad Wisłą. Korea pod względem trendu prezentuje się niejako podobnie. Placówek, przynajmniej statystycznie ani nie ubywa, ani nie przybywa. Jednak nasycenie jest tam dwa razy niższe niż w Japonii. A przecież między tymi krajami trudno znaleźć jakieś szczególne różnice.
Chiny i Indie to niższe wskaźniki, ale oba kraje cechuje jedno: coraz większy przyrost placówek bankowych. Państwo Środka to obecnie ponad 8 placówek na 100 tys. dorosłych. Bardzo mało, ale jeszcze cztery lata wcześniej było ich o jedną mniej. Indie w tej relacji prezentują się znacznie lepiej, bo 13 placówek to wynik podobny do wielu krajów europejskich. Jakkolwiek liczba ta wzrasta, to dynamika jest znacznie słabsza. Przyczyny różnic są trudne do oceny i być może to poniekąd efekt mniejszej nowoczesności kraju nad Gangesem.
Ciekawie prezentują się kraje arabskie, gdzie poziom jest co prawda zbliżony do tego w Indiach, ale trend odmienny. Jednak otwarte na świat Emiraty Arabskie mają średnio ponad 12 placówek, a Arabia Saudyjska o cztery mniej.
Azja, podobnie jak Europa, jest zróżnicowana, a czynniki są podobne. Bogactwo, lepsza edukacja, nowoczesne technologie sprzyjają lepiej rozwiniętej bankowości mobilnej, co ogranicza zapotrzebowanie na placówki bankowe.
USA, które w technologii zawsze dominowały, w tej statystyce zadziwiają, bo ich wynik jest zdecydowanie wyższy niż większości krajów europejskich. I co ważne, od 2003 r. praktycznie nie uległ zmianie. 33–34 placówki na 100 tys. dorosłych to praktycznie norma i nawet kryzys niespecjalnie to osłabił. Co prawda w 2008 r. ta liczba wynosiła nieco ponad 35, ale późniejsza zmiana była niewielka, a w 2015 r. liczba oddziałów nawet wzrosła w stosunku do roku poprzedniego.
Kanada, jak prawie zawsze, w cieniu wielkiego brata z południa także nie cechuje się szczególną dynamiką. Od lat poziom tej relacji to wahania między wartościami 23 a 24. Jednak od czasu kryzysu 2008 r. notuje się symboliczny spadek liczby oddziałów. Na południu, czyli w Meksyku, widoczny jest inny wzrostowy trend.
Dane z Ameryki Północnej pokazują, że w bogatym świecie banki są potrzebne. Jednak USA w zakresie aktywności kredytowej wyprzedzają resztę świata. Podobnie jest z Japonią i być może ten czynnik mocno wpływa na utrzymanie wysokiego nasycenia.
Specyficznym rejonem są Karaiby (przypominają europejskie San Marino, Luksemburg czy Maltę). St. Kitts and Nevis to jeszcze nie tak dawno statystycznie 50 placówek na 100 tys. dorosłych. Jednak tu zróżnicowanie jest ogromne i chyba nawet kraje, które uchodzą za raje podatkowe, nie zawsze cechują się szczególnie wysokim wynikiem.
Czy liczba placówek bankowych będzie malała? Zdecydowanie tak. Trend widoczny w rozwiniętych krajach jest co prawda odmienny niż na całym świecie, ale dla takich krajów jak Indie czy Chiny to po prostu nadrabianie zaległości z minionych lat. To samo dotyczy naszego regionu Europy. Przykład Finlandii czy Norwegii to dowód, że w tej dziedzinie wiele może się zmienić. Oczywiście placówki bankowe są różne i trudno je porównywać, ale spadkowy kierunek jest raczej oczywisty. Jednak dwa wielkie kraje, czyli Japonia i USA, mają znacznie wyższe wyniki, co na pewno jest efektem od bardzo dawna silnej akcji kredytowej tamtejszych banków. Polska w zakresie relacji kredytów do PKB nie jest w czołówce światowej (zaledwie 73 proc. PKB przy unijnej średniej 151 proc.). Zmiana tej sytuacji może zaowocować utrzymaniem albo nawet okresowym zwiększeniem liczby placówek. Oczywiście dużo, o ile nie najwięcej, do powiedzenia będą miały postęp technologiczny i regulacje bankowe.
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze