Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Sąd Najwyższy, czyli déjà vu

Dodano: 05/02/2020 - numer 2549 - 05.02.2020
Cóż to za pomysł – już słyszę, jak huczy śmiech – żeby porównywać Jarosława Kaczyńskiego i Joannę d’Arc! Pensjonarski, naiwny, nonsensowny! Średniowiecze i wiek XXI. Czy może istnieć równie absurdalne zestawienie? Ona, Dziewica Orleańska, dziewiętnastoletnia w chwili, gdy spalono ją na stosie; siedemnastoletnia, gdy na czele armii wyzwalała Orlean. Niepiśmienna wieśniaczka. On, starszy człowiek, polityk, gracz, przywódca partii. Były premier rządu. Wariackie porównanie... I w dodatku o co walczyła ta dziewczyna? By Francja była wolna. A my w Polsce niepodległość przecież mamy.
A jednak porównanie to się narzuca. Bo oto i jedna, i druga postać podejmuje walkę, która wielu ich rodakom wydaje się czymś niedorzecznym, bo są już do zniewolenia przyzwyczajeni. Ona słyszy tajemnicze głosy (Kościół uzna później prawdziwość objawień). Zrzuca strój pasterki, przywdziewa zbroję, bierze do ręki miecz, rusza w daleką drogę. Piechotą, a potem konno. Zbiera rycerzy, szlachtę, rzesze żołnierzy, staje na czele armii. On jako dorosły człowiek wykonuje precyzyjnie obmyślaną operację polityczną. Najpierw ze swoim bratem szkicuje plan. Udoskonala go stopniowo. Przez blisko dwadzieścia lat krok po kroku wciela go w życie, skupiając wokół siebie wytrawnych polityków, ale i zwykłych społeczników.
Francja ma być wolna,
Polska ma być wolna
Co to za walka? Polska ma być suwerenna. Nie tylko na papierze, suwerenna w całym znaczeniu słowa. Bez żadnych wymówek, że to nierealistyczne, nieopłacalne i niebezpieczne. Francja ma być suwerenna. Wolna od uzurpatorskich działań sąsiada, organizującego w tym społeczeństwie swoje stronnictwo. Dlatego że tak sobie roją w głowach obie te, urodzone w tak różnych epokach, postacie? Nie, powód jest inny.
Joanna przed królem Karolem VII (nieuznawanym jeszcze wówczas w Europie), w ostrym, kategorycznym liście do Anglików i podczas procesu sądowego odpowiada wprost: „Francja ma być wolna dlatego, że tak chce Bóg”.
Jarosław Kaczyński jest powściągliwy. Jednak niemal przy każdej okazji, gdy przemawia do Polaków, słyszymy: „Polska ma być wolna, Polska zasługuje na wolność. Nikt nie ma prawa decydować o niej, jak tylko sami Polacy”. Jeśli mówi o zasługach, to wobec kogo? Europy, historii, przodków...? Joanna, szef armii, każe wyhaftować hasło „Jezus i Maryja” na chorągwi, którą trzyma w dłoni podczas bitew. Podobne chorągwie sprawiają sobie dowódcy jej oddziałów. Jarosław Kaczyński podczas jednego z przemówień, gdy upamiętniano mszą św. i pochodem z różańcami w rękach śmierć prezydenta i 95 ofiar katastrofy smoleńskiej, przypominał, że Polski nie da się zrozumieć bez Chrystusa.
Joanna, posądzona o herezję, prosiła tego, który ją skazał (Pierre’a Couchona, biskupa Beauvais), by mogła przyjąć przed śmiercią komunię św. A on skazał ją za rzekomą herezję; został wykorzystany do tej haniebnej roli przez Anglików. Jednak Komunia św. zostaje Joannie udzielona! Biskup w ten sposób przyznaje, że proces, któremu przewodniczył, jest sfingowany, a on sam jest krzywoprzysięzcą.
O herezję zostaje de facto oskarżony także Jarosław Kaczyński przez abp. Wojciecha Polaka. – Chrześcijaństwo jest częścią naszej tożsamości narodowej, Kościół był i jest głosicielem i dzierżycielem jedynego, powszechnie znanego w Polsce systemu wartości. Poza nim [Kościołem], poza może jakimiś bardzo niewielkimi, partykularnie funkcjonującymi systemami, mamy tylko nihilizm – powiedział Jarosław Kaczyński na krótko przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, parafrazując dogmat wiary katolickiej „Extra Ecclesiam, nulla salus” („Poza Kościołem nie ma zbawienia”), od którego odnowiciele naszej wiary się dziś odżegnują. – Dlatego Kościół jest tak ważny dla Polaków i polskich patriotów – niezależnie od tego, czy ktoś jest katolikiem, agnostykiem, czy kimś niewierzącym – dodał szef Prawa i Sprawiedliwości. Wtedy abp Wojciech Polak ostro zaoponował. – To wypowiedź, która nie ma nic wspólnego z nauczaniem Kościoła. To może być pogląd, wizja kogoś, kto ją wypowiada. Nie jest to absolutnie stanowisko Kościoła katolickiego – stwierdził.
Wynik kompromisu: państwo atrapa
A tą prawdziwą herezją dla niektórych ludzi w Polsce jest dziś pogardzanie słowami „dialog” i „kompromis”. Gdy walka o wolną Polskę wkracza w decydującą fazę, gdy trzeba stoczyć ostatnią batalię – tym razem z Sądem Najwyższym, opanowanym przez sędziów, którzy formują się w coś na kształt zwartego oddziału komandosów, zamierzając de facto obalić od wewnątrz państwo – wkracza do akcji (po fiasku różnych teatralnych komisji) szef episkopatu. W piśmie zaadresowanym dyplomatycznie do szefa PAN apeluje o kompromis. Kompromis ten oznacza, że wolnej Polski nie ma w planach. Nie opłaca się. Tak jak wolna Francja z jej bohaterką Joanną d’Arc i prawowitym władcą Karolem VII nie opłacała się biskupowi Beauvais. Wolał trzymać z Anglikami. A jednak Francja odzyskała wolność. Joanna zwyciężyła.
Dziś odpowiednikiem stosu przeznaczonego dla heretyków, na który wysłał Joannę biskup Couchon, są owe dialog i kompromis. Ma to prowadzić wprost do odebrania Polsce suwerenności. Owszem, nasza ojczyzna będzie oficjalnie istniała. Ale jako państwo zależne. Państwo atrapa. Arcybiskup, który w liście powołuje się na konstytucję (mającą wszak swoje poważne wady, bo uchwalono ją za czasów prezydentury postkomunisty), a zapomina o prawie Bożym, biskup, dla którego dialog i kompromis z niszczycielami państwa jest czymś nieodzownym, to bez wątpienia zręczny polityk. Podobny w swej zręczności do biskupa Beauvais. Parę tygodni temu ten hierarcha apelował o nawrócenie ekologiczne, stwierdzając: „Trzeba więc, abyśmy nie tylko dbali o ekologię środowiska naturalnego, ale również o ekologię naszych serc”. Może właśnie o to tu chodzi, o ekologię serc? Cokolwiek by to znaczyło, bo przyznajmy, że sens tego zwrotu wymyka się rozumowi.
Forteca wroga na naszej ziemi
I jeszcze jedno zestawienie: Sąd Najwyższy, który w Polsce uzurpuje sobie prawo, by być fortecą wroga na obszarze kraju, i sąd kościelny w Rouen we Francji (tej jej części, która była jeszcze zajęta przez Anglię w 1431 r.). Sąd, który był władzą sprzymierzoną z wrogami, działał w ich imieniu. I za ich pieniądze.
Joanna d’Arc, która przywróciła Francji wolność, musiała zostać przed zgładzeniem zniesławiona. Zemsta była konieczna z punktu widzenia Anglików. Bohaterka Francuzów miała być w procesie pokazowym ukazana jako sprzymierzona z siłami ciemności. Ta, którą później, po procesie kanonicznym, Kościół uznał za patronkę Francji, musiała na oczach tłumu spłonąć żywcem na stosie. Dziś, per analogiam, ten stos nosi niewinną i przyjazną nazwę – kompromis.
Proces Joanny d’Arc i „proces” wytaczany dziś przez niektórych ludzi Kościoła Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz Prawu i Sprawiedliwości oraz jego zwolennikom – ma miejsce w analogicznych, jeśli idzie o skalę kryzysu Kościoła, czasach. W 1430 r. było w Kościele trzech papieży, dziś mamy ich dwóch – choć tylko jeden sprawuje władzę.
Proces w Rouen i dzisiejsza rozgrywka z Sądem Najwyższym w Polsce mają wspólny mianownik. Chodzi o istnienie politycznych bytów, które pojawiły się w Europie z woli Boga. Nasz pierwszy władca Mieszko I oddał Polskę jako swoją prawowitą własność św. Piotrowi, jak wówczas mówiło się o papieżu, świadom, że państwo, którym włada, powstało z woli Boga. On zaś rządzić ma w Jego imieniu, tak by to prawo Boga było tu szanowane. Tak samo postępują obecne władze polityczne Polski. Tego samego chciała dla swojej ojczyzny Joanna d’Arc.
 
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze