Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Torturowany przez tituszki

Dodano: 24/02/2014 - Numer 746 - 24.02.2014
fot. Magdalena Piejko
fot. Magdalena Piejko
Prokuratura, policja, wszystko jest w ich rękach – mówi Anatol Szoludko, Polak mieszkający na Kresach, który dzięki polskiej ambasadzie zdołał uciec przed represjami tituszek oraz ukraińskiej prokuratury. Szoludko walczył po stronie majdanu. Ranny trafił do szpitala, po wyjściu z niego został porwany. Opowiedział nam, jak był torturowany i jak tituszki (bandyci wynajęci przez władzę do akcji wymierzonych przeciwko zwolennikom majdanu) zmuszali go do współpracy. Zostałem pobity i znalazłem się w szpitalu. Leżałem tam ze wstrząśnieniem mózgu. 23 stycznia, po wyjściu z kliniki, szedłem ulicą, gdy dwóch cywilów wepchnęło mnie do samochodu. Nie pokazali żadnych legitymacji. Pojechaliśmy w nieznanym kierunku, założyli mi na głowę worek. Gdy wysiedliśmy, okazało się, że jestem w tzw. bazie tituszek. Byli tam ludzie, którzy mówili po rosyjsku, z wyraźnym moskiewskim akcentem – opowiada „Codziennej” Szoludko. Porywacze powiedzieli, że są z kontrwywiadu. Anatol Szoludko ma Kartę Polaka i w 2008 r. był w Tbilisi. Według relacji pana Antoniego Rosjanie podejrzewali, że był na wojnie w Gruzji i występował przeciwko Putinowi. – Powiedzieli, że po tym, jak wydadzą mnie FSB [Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej], będę torturowany. Dodali, że mam szansę uratować sobie życie – zaczyna swoją dramatyczną opowieść. Napastnicy chcieli zrobić z niego tituszkę. – Miałem być snajperem i zabijać ludzi. Jak ktoś dzwonił na mój telefon komórkowy, to zmuszali mnie, żebym mówił, że nie mogę w tej chwili rozmawiać, że jestem zajęty. Gdy tylko dowieźli mnie do miasta, moją kartą kredytową zapłacili za zakupy, a potem zaprowadzili w przecznicę znajdującą się 100 m od mojego mieszkania. Cały czas byłem w kajdankach. Do kieszeni wrzucono mi pistolet. Chwilę później przyjechał człowiek z pismem z sądu zezwalającym na przeszukanie mojego domu. Milicja przy świadkach włożyła pistolet do plastikowej torby, wepchnęli mnie do samochodu i zawieźli na komendę – opowiada. Tam Anatol Szoludko dowiedział się, że pistolet jest gazowy. Za jego posiadanie dostanie karę trzech dni więzienia i grzywnę. – Powiedzieli wtedy, żebym się nie stawiał, ponieważ zarówno adwokat, jak i prokurator, sędzia i milicja są ich – opowiada Szoludko. – „Jak będziesz się opierał, to będziemy cię torturować i zginiesz” – powtarzali. Nie chciałem podpisać żadnych protokołów ani dokumentów. Po raz kolejny włożyli mi worek na głowę i zawieźli do lasu. Najpierw włożono mi na głowę kask i strzelano dwa centymetry obok ucha, żeby mnie przestraszyć. Potem powiedzieli, że mnie zabiją i moje ciało wyrzucą koło Kijowa. I po tym wszystkim zgodziłem się na podpisanie protokołu, byle nie robili mi krzywdy. Wsadzili mnie znów do samochodu. Jak opanowałem emocje, to powiedziałem, że nic nie podpiszę. Zdenerwowali się nie na żarty. Znowu włożyli mi worek na głowę i tym razem zawieźli nad rzekę. Na dworze było -23 stopnie C. Moim czołem przebili lód i wielokrotnie próbowali topić mnie w wodzie. Straciłem przytomność. Jak się ocknąłem, przyrzekłem, że podpiszę wszystko. Zawieziono mnie do szpitala, by zrobić prześwietlenie płuc. Porywacz powiedział, że jak będę współpracował, to wszystko załatwią, a nawet dostanę jakieś pieniądze – kontynuuje wstrząsającą opowieść. Następnie zawieziono go na posterunek w Połtawie (miasto w śr.-wsch. części Ukrainy). Postawiono przed nim kamerę i powiedziano, że jest polskim szpiegiem, ponieważ posiada Kartę Polaka. – Rozebrano mnie wtedy do naga i torturowano. Przypięli mnie kajdankami do krzesła. Przynieśli metalową skrzynkę i podłączyli do prądu. Kabel z prądem podłączono do genitaliów. Krzyczałem głośno, często tracąc przytomność. Nie wiem, jak długo to trwało. Gdy prosiłem o pomoc lekarza, wyprowadzono mnie nagiego na spacerniak i polewano wodą. Był mróz. I pytano, czy teraz jestem zdrowy. Na końcu zmuszono mnie, bym podpisał dokument – opowiada Szoludko. – W protokole nie było daty, zamieszczono jedynie informację, że zwerbowano mnie do tituszek. Napisałem, że zgadzam się współpracować z kontrwywiadem pod pseudonimem „Patriota”. W kontakcie podałem swój numer. Dostałem areszt domowy, z którego uciekłem, a następnie dostałem się na majdan. Tam swoją historię opowiedziałem mediom, a później, dzięki pomocy Polaków, wyjechałem do Polski – kończy swoją opowieść Szoludko.
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze