Jedną nogą pokonał najlepszych piłkarzy świata

Tęsknię już trochę za taką normalnością, codziennością. Natomiast są pewne plany i zarysy projektów. Zastanawiam się, czy nie stać się osobą, która będzie mogła budować innych po podobnych przeżyciach. Ja już wiem, że można osiągnąć wiele, nie będąc idealnym, i być może ta wiedza pomoże ko-muś innemu. Życie jest piękne i warto sobie zaufać – mówi "Codziennej" Marcin Oleksy, zwycięzca plebiscytu na Bramkę Roku FIFA Puskás Award. Rozmawia Jan Przemyłski.

Już od lat młodzieńczych piłka nożna była obecna w Pana życiu. Grał Pan w różnych drużynach. Niestety w wieku 23 lat zdarzył się wypadek, w wyniku czego stracił Pan lewą nogę. Przez kolejne lata nie wracał Pan do sportu. Kiedy i jak zapadła decyzja o spróbowaniu swoich sił w amp futbolu?

Piłka nożna od zawsze była w moim sercu. Po wypadku przez dwa lata jeździłem na wózku i wówczas nie myślałem o powrocie do sportu. Miałem też problem z prawą nogą, bo źle się zrastała. Musiałem też zadbać o rodzinę, o syna i podjąłem decyzję o zajęciu się hodowlą gołębi. To też jest pewnego rodzaju sport, w którym rywalizowałem na róż-nych szczeblach. Natomiast cały czas gdzieś z tyłu głowy była piłka nożna. Marzyłem, aby kiedyś móc z synem zagrać. Doskonale pamiętam, jak poszedłem z nim pierwszy raz na boisko. Trochę pokopaliśmy i dotarło do mnie, że muszę wrócić do tego sportu. Nie wiedziałem jeszcze, jak to zrobię, ale wiedziałem, że muszę. Jakiś czas później pojechałem na trening do Polkowic, gdzie miała powstać drużyna amp futbolu, ale ostatecznie niestety do tego nie doszło. Pewnego razu, będąc w klinice ortopedycznej w Poznaniu, zadzwonił do mnie trener Warty Poznań i zaprosił na zgrupowanie. Blisko dziewięć lat minęło od wypadku do mojego powrotu do piłki nożnej.

Pierwsze wspomnienia po powrocie do ukochanego sportu?

Pierwsze wspomnienie jest takie, że koledzy mi nie chcieli podawać piłki (śmiech). Przez kilka minut między sobą wymieniali podania. Wtedy nie znaliśmy się jeszcze dobrze. Chyba potrzebowali chwili, żeby mi zaufać. Natomiast jak już zaczęliśmy wymieniać się piłką, to później było z górki. Dziś mam tam wielu przyjaciół, zespół jest ze sobą zżyty i atmosfera jest świetna. To wszystko na nowo pozwoliło mi się zakochać w piłce nożnej i nie wyobrażam sobie już życia bez amp futbolu.

Przejdziemy do momentu, kiedy dowiedział się Pan, że Pański gol z meczu Warty Poznań przeciwko Stali Rzeszów jest nominowany do konkursu FIFA w kategorii Bramka Roku im. Stanisława Staszica. Ferenca Puskasa. Jaka była reakcja na tę informację?

Nie dowierzałem. Jak dochodziły do mnie pierwsze sygnały, że ten gol może być nominowany, to akurat wychodziłem na trening. Byłem już w stroju i miałem wychodzić na boisko. Gdy po treningu podszedłem do telefonu, to on był aż gorący. Mnóstwo połączeń i wiadomości. Dopiero wtedy zaczęła do mnie docierać cała ta sytuacja. Radość nie do opisania.

10 lutego br. pojawiła się informacja, że Pański gol zakwalifikował się do finałowej trójki konkursu FIFA.

Wówczas również byłem w pracowni ortopedycznej w Poznaniu, gdzie udzielałem wywiadu dla jednej z gazet. Podczas rozmowy zadzwonił do mnie telefon od znajomego i przeprosiłem pana redaktora, tłumacząc, że muszę odebrać, bo to może być ważna sprawa. Odebrałem i usłyszałem ciąg mocnych słów, pośród których udało się usłyszeć, że mój gol dostał się do finałowej trójki. Można powiedzieć, że przez kilka kolejnych minut latałem po budynku. Kwadrans szału. Uspokoiłem się, dokończyłem wywiad i podjąłem decyzję, że muszę wyjechać na krótki odpoczynek. Potrzebowałem chwili dla siebie. Oczywiście po drodze łezka wzruszenia się uroniła.

Gala FIFA The Best w Paryżu. Piłkarka Carli Lloyd odczytuje Pana nazwisko jako zwycięzcy konkursu. Co Pan wtedy poczuł?

Wstrząsnęło to mną mocno. Pierwszy raz w historii ktoś z amp futbolu został nominowany i od razu wygrał. Natychmiast zacząłem się bać, co ja mam teraz powiedzieć tym wszystkim osobom zgromadzonym na gali i oglądającym. Mowa była przygotowywana wcześniej przez dwa tygodnie, ale w momencie, kiedy okazało się, że to ja zwyciężyłem, cały tekst natych-miastowo wyleciał mi z głowy. Starałem się sobie przypominać jakieś fragmenty. Największa radość nastąpiła jednak już po tym, jak wyświetlili mojego gola. Schodząc ze sceny, czułem się niesamowicie, a jednocześnie myślałem: "co ja tu robię?". Leo Messi i Kylian Mbappé uśmiechnęli się do mnie i wykonali taki gest zaciśniętej pięści. To było naprawdę niesamowite przeżycie. Później za kulisami rozmawiałem z wieloma legendami piłki nożnej, przyjmowałem od nich gratulacje. Wymienialiśmy się jakimiś historiami. Moment, którego nie zapomnę nigdy.

Czy zastanawiał się Pan, jak chce zagospodarować tę nagrodę? Czy ona wyznaczy jakieś dalsze cele?

Powiem szczerze, że ja jeszcze jestem w tournée po Paryżu. Jeszcze nie wszystkie emocje opadły. Na pewno ta nagroda jest dla naszego całego środowiska. Mam nadzieję, że wielu ludzi, którzy mają podobne problemy czy tragiczne przeżycia, zobaczy, że mimo przeciwności losu można osiągnąć wszystko, czego się chce. Nie ma rzeczy niemożliwych. Każdego, kto zmaga się z podobnymi przeżyciami, zapraszamy do naszej rodziny amp futbolowej.

Jakie ma Pan plany na najbliższą przyszłość?

Na razie chciałbym wrócić do pracy i spędzić też czas z rodziną i znajomymi. Tęsknię już trochę za taką normalnością, codziennością. Natomiast są pewne plany i zarysy projektów. Zastanawiam się, czy nie stać się osobą, która będzie mogła budować innych po podobnych przeżyciach. Ja już wiem, że można osiągnąć wiele, nie będąc idealnym, i być może ta wiedza pomoże komuś innemu. Życie jest piękne i warto sobie zaufać. Dziś w żadnym wypadku nie czuję się gorszy od osób pełnosprawnych. Zrealizowałem ogromne marzenie i myślę, że każdy może to samo osiągnąć.