Polskie, czyli światowe

fot. Konrad Falencki/Gazeta Polska

XXXII Forum Ekonomiczne \ Rola rodzimych firm w globalnych łańcuchach dostaw

W 2015 r. byliśmy z naszymi klientami w 9 krajach na świecie. Dzisiaj jesteśmy w 86, na wszystkich kontynentach, z wyjątkiem Antarktydy

– przekazał pierwszy wiceprezes Banku Gospodarstwa Krajowego Paweł Nierada, ukazując dynamikę ekspansji polskich firm na światowych rynkach. Rodzime marki coraz śmielej sięgają po zagranicznego konsumenta. Jakich wskazówek udzielają przedsiębiorcy, którzy odnieśli sukces?

Trzy dni dyskusji o biznesie, perspektywach rozwoju i innowacjach – to już XXXII Forum Ekonomiczne w Karpaczu, największa taka platforma spotkań w Europie Środkowo-Wschodniej. Biznes, szczególnie ten rodzimy, był tematem panelu pt. „Współpraca korporacji – w jaki sposób krajowe firmy są włączane w globalny łańcuch dostaw”.
O szczególnej roli Banku Gospodarstwa Krajowego w ekspansji polskich firm na zagranicznych rynkach mówił pierwszy wiceprezes zarządu instytucji Paweł Nierada.

200 projektów transgranicznych

Wskazał, że główną misją BGK jest wspieranie zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego kraju. Akcentując taki kierunek działania od powstania instytucji, przypomniał o przypadającej w przyszłym roku 100. rocznicy powstania Banku.

– Ostatnie siedem lat to rozwój naszej gospodarki, jakiego nikt u nas nie pamięta. Zawsze oferowaliśmy wsparcie dla polskich przedsiębiorców przy wychodzeniu za granicę. Spośród prostych mechanizmów obrotu gospodarczego to m.in. kredyty inwestycyjne, gwarancje czy wsparcie kapitałowe

– wymieniał.

– W 2015 r. byliśmy z naszymi klientami w 9 krajach na świecie. Dzisiaj jesteśmy w 86, na wszystkich kontynentach  z wyjątkiem Antarktydy

– wyjaśniał.

Ukazując rząd wielkości podał, że BGK rok do roku bierze udział w ok. 200 projektach transgranicznych, a tylko w ubiegłym roku wsparcie dla polskich firm w wymiarze międzynarodowym przekroczyło 300 mln zł.

– To najlepiej oddaje siłę i dynamikę polskich przedsiębiorców i polskiej gospodarki

– ocenił wiceprezes BGK.

Wspierać inwestycje za granicą, ale też przyciągać inwestorów do Polski

Nierada podkreślił, że w rozwoju potencjału gospodarczego Polski w wymiarze międzynarodowym bardzo ważne jest wychodzenie polskiego biznesu za granicę. – Równie istotne jest jednak przyciąganie inwestycji, szczególnie wysokiej jakości, które mają przełożenie na budowę całego ekosystemu, a konkretniej – na co liczymy najbardziej – w obszarze budowania wartości intelektualnej – podkreślił. Dodał, że oprócz bezpośrednich rozwiązań, projektowanych z dużymi polskimi przedsiębiorcami, Bank proponuje również mechanizmy pośrednie, oferowane przy współpracy z lokalnymi bankami czy też bankami zagranicznymi. 
Podczas panelu głos zabrał również Mariusz Tomczak z Wałbrzyskiej Strefy Ekonomicznej. Jak tłumaczył, łącznie 14 stref ekonomicznych w Polsce podejmuje szereg usług i działań, mających zmotywować inwestorów – przede wszystkim polskich, ale również zagranicznych – do inwestowania.

– Od pięciu lat funkcjonuje Polska Strefa Inwestycji – program mający za zadanie wspierać firmy. w pierwszych latach skupiano się na firmach zagranicznych, które swoimi dużymi kapitałami na-pędzą polską gospodarkę. Ściągnęliśmy globalne marki i trendy do Polski – to się udało. Ale te firmy, inwestując w Polsce, doszły do momentu, w którym ich produkcja, usługi były uzależnione od dostawców czy kontrahentów. Zrozumieli, że warto ich mieć blisko, aby skracać łańcuchy dostaw

– tłumaczył Tomczak.

Podzielił się lokalną obserwacją, że w Wałbrzyskiej Strefie Ekonomicznej skupienie poszło w stronę rodzimych przedsiębiorców. Ściągnięte tu globalne trendy skupiły się na skróceniu łańcuchów dostaw. Pandemia, wojna, zamknięte granice obudziły inwestorów i pokazały, że należy swoich poddostawców mieć blisko przy sobie; móc z nimi współpracować, obniżać koszty i zarabiać jak najwięcej.

Tak doszliśmy do momentu, w którym Strefy Ekonomiczne skupiły się na małych i średnich przedsiębiorcach. Tych, którzy mogli stać się poddostawcami usług dużych, globalnych firm

– mówił dalej.

Realizowana przez lata strategia wypromowała szereg polskich ogromnych firm, które – jak tłumaczył Tomczakkonkurują już nie tylko na rynku europejskim, ale też na rynku globalnym.

– Jestem przekonany, że nasze lokalne firmy w pełni mogą konkurować z dużymi brandami

– powtórzył.

Współpraca z rodzimymi firmami przynosi korzyści

Do dyskusji zaproszono również sektor prywatny. Reprezentująca firmę Sandoz Aneta Wójcik (dużego producenta leków generycznych, posiadającego w Polsce jedną z największych fabryk w Europie) przekazała, że marka zainwestowała przed laty 870 mln zł w Polsce, decydując się na rozwój obszaru produkcyjnego, co mnożyło łańcuchy dostaw. Wójcik tłumaczyła, że w przypadku rynku farmaceutycznego łańcuch dostaw to nie tylko materiały czy surowce potrzebne do produkcji, lecz również całe wsparcie technologiczne, techniczne, know-how, środki ochrony indywidualnej. 
Jak mówiła, firma stawiała na rodzime podmioty, co znacznie skróciło same łańcuchy, minimalizując jednocześnie ryzyka.

– Budując taką współpracę, wzmacniamy zarówno siebie, ale też partnerów

– podkreśliła.

Założyciel Personal Service (podmiot z zakresu zatrudnienia i rozwiązań HR) Krzysztof Inglot został zapytany o wskazówki dla przedsiębiorców, którzy chcieliby osiągnąć międzynarodowy sukces.

– Kluczowa jest konsekwencja w realizacji strategii. Jeżeli nasza firma zakłada zatrudnianie pracowników z Ukrainy w Polsce, a podaż rośnie wykładniczo – jest duża szansa powodzenia. Popyt też był silnie rosnący – firmy krok po kroku przekonywały się do tego, aby zatrudniać Ukraińców. Nie było negatywnych bodźców, które wytrącałyby popyt. Ta konsekwencja pozwoliła w ciągu siedmiu lat zbudować firmę zatrudniającą 10 tys. osób. i to w sytuacji, kiedy inne firmy potrzebowały na to 19 lat

– opisywał działalność ostatnich lat.

Jako kolejny kluczowy element wskazał zaplecze intelektualne firmy:

– Nasi menadżerowie to ludzie z kilkunastoletnim doświadczeniem w branży. (…) tej chwili pozwalamy sobie na wchodzenie w nowe kraje. Trwa obecnie ekspansja na Szwecję, Niemcy, Holandię, Czechy i Austrię, a wszystko to sfinansowane jest wyłącznie z realizacji wcześniejszej strategii. Stawiamy teraz na bycie po-ważnym graczem Europy Środkowej

– zapowiadał Inglot

Kondensując wypowiedź, moderator dyskusji prof. Szkoły Głównej Handlowej Mariusz Jan Radło streścił:

– Potrzebna jest więc nisza, konsekwentnie realizowana strategia i kompetentny zarząd, menadżerowie, którzy to wszystko odpowiednio poprowadzą. To perspektywa polskiej firmy, która rozwinęła się w pewnym segmencie i w tym momencie planuje ekspansję.

Aleksander Mimier

Materiał powstał we współpracy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego