Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Czerwone sentymenty

Dodano: 21/01/2020 - numer 2536 - 21.01.2020
Ostateczną rekomendację dla Roberta Biedronia przewodniczący Lewicy postanowił uczcić porcją czerwonych sentymentów, finalnie jednak gwiazdą wieczoru nie został ani kandydat, ani jego partyjny szef, ponieważ show z pomocą Twittera postanowiła im ukraść rzeczniczka partii Anna Maria Żukowska.

„Wygląda mi to na klątwę dublera” – skomentowała beztrosko Żukowska informację o śmierci sędziego Trybunału Konstytucyjnego Grzegorza Jędrejka. Cóż, sędzia wybrany został z rekomendacji PiS, więc lewicową empatię zostawić można na inne okazje. O ile nie jest to właśnie lewicowa empatia w pełnej krasie. „Dublerem” według opozycyjnej definicji sędzia Jędrejek zresztą nie był, wybrany został zupełnie kiedy indziej, tego jednak pani rzeczniczka wiedzieć nie musi, skoro nie wie nawet, jak się w takiej sytuacji zachować.
Dwie lewice
Żukowską minimalnie usprawiedliwia tylko to, że chwilowo jest twarzą formacji, która wbrew oficjalnemu optymizmowi znajduje się na krawędzi ideologicznego konfliktu, co samopoczuciu działaczy zapewne nie służy.
Robert Biedroń, dziś wysłany na odcinek wrażliwości społecznej, mieszkań dla młodych i emerytur dla starych, nie tak dawno podróżował przez zupełnie inne rejony. Nawet politycy liczący na niepamięć innych, sami pamiętać powinni, że gdy powstała partia Wiosna, dość długo nie było wcale pewne, czy pójdzie ona w kierunku lewicy wrażliwej społecznie czy raczej lewicowego głównie obyczajowo liberalizmu w duchu Ruchu Palikota, w którym Biedroń zdążył po drodze zaliczyć jeszcze jedną polityczną przygodę. Kiedy kandydaturę Biedronia zachwala Adrian Zandberg, na chwilę zapomnieć można, że działacze Razem dla partii ufundowanych na pochwałach transformacji ustrojowej w polskiej wersji bywają złem większym od PiS, pozwalając sobie na krytykę Leszka Balcerowicza. Czy na chwilę nie zapomniał o tym sam Zandberg? W czasach kierowania słupskim ratuszem Robert Biedroń w charakterze swojego doradcy ekonomicznego nie widział nikogo innego tylko Balcerowicza.
W 2018 r. lewicowy portal Strajk.eu poświęcił tej współpracy tekst autorstwa Piotra Nowaka „Jak Robert Biedroń stracił mój głos”. Nowak cytuje krytyczne słowa Biedronia o transformacji, po czym zderza je z informacją o współpracy z Balcerowiczem i lansowaniem na facebookowym profilu Henryki Bochniarz. „Od Roberta Biedronia, faceta który wyraża spore aspiracje i pokładane są w nim równie poważne nadzieje, powinniśmy oczekiwać nieco wyższej wrażliwości i politycznej mądrości, która pozwoliłaby mu uniknąć kompromitujących sytuacji. A tak prezydent pomorskiego miasta wysłał nam jasny sygnał, że rozwijając przed nim dywan do Belwederu, postąpiliśmy nad wyraz pochopnie. Szkoda tylko tych mieszkańców Słupska, którym ktoś wpuścił tylnymi drzwiami Balcerowicza” – konkluduje lewicowy publicysta i może warto dziś konkluzję tę przypomnieć, gdy wspomniany dywan (oczywiście czerwony) rozkłada Adrian Zandberg. Chyba że Biedroń Balcerowicza zaprosił do Słupska po to, by upomnieć się o byłych pracowników PGR-ów czy fabryk upadłych bądź sprzedanych na likwidację zachodniej konkurencji. Spotkanie było dość tajemnicze, a jedyna informacja, jaka przebiła się do mediów, to ta, że guru polskiej ekonomii liberalnej nie wziął żadnych pieniędzy.
Dobra mina Zandberga do gry Biedronia
Wątpliwości co do Biedronia jako kandydata na prezydenta środowisk lewicowych cytowany wyżej Piotr Nowak zgłaszał już w 2018 r., a więc jeszcze przed powstaniem i udanym, jak się zdawało w pierwszej chwili, startem Wiosny w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Ponoć nikt z lewicy startować nie chciał, a jeśli już się ktoś zdecydował, to nie byli to starsi stażem liderzy, niepotrzebujący żadnej nowej konkurencji, z którą potem musieliby się jakoś podzielić wpływami po przegranych wyborach. Biedroń swoje w tej grze już ma, więc Czarzastemu ani Zandbergowi nie zagrozi, a jak się zdaje, komuś coś nieopatrznie obiecał. Wyboru więc w tej grze żadnego nie było. Może szkoda, bo gdyby lewica zdecydowała się na prawybory, mogłoby być równie ciekawie, jak w Konfederacji, zwłaszcza już po ogłoszeniu wyników. Skoro jednak padło na Roberta Biedronia, pozostali liderzy mogą odetchnąć z ulgą, ponieważ to nie im grozi wyborcza porażka, muszą jednak robić dobrą minę do złej gry, żeby nie była to porażka zbyt wielka.
Młodzież i esbecy – kto ulegnie czarowi Biedronia?
O ile bowiem do tej pory szef SLD do historii wracał głównie po to, by doprowadzić prawicowych przeciwników do swoich przekonań, teraz jego PRL-owskie sentymenty nabierają głębokiego wymiaru praktycznego, który Adrian Zandberg będzie musiał dla dobra koalicji przełknąć. Stawiając na Biedronia, cała lewica zgodnie z dawnym hasłem Aleksandra Kwaśniewskiego wybiera przyszłość, a więc ideologie dotyczące raczej spraw obyczajowych niż starych, komunistycznych czy socjalistycznych haseł. I choć jest to całkiem dobry plan na przechwycenie lewicowej części coraz mocniej polaryzującej się pod tym względem młodzieży, lider SLD nie może zapominać, że stara ubecja/esbecja nie całkiem jeszcze wymarła, a obronę emerytur oferuje jej również konkurentka z Platformy.
Nie możemy też zapominać, że specyficzny obyczajowy konserwatyzm był częścią komunistycznej mentalności, nie licząc krótkiego okresu seksualnej anarchii w początkach Związku Sowieckiego. PRL się na takie bezeceństwa nie załapała, natomiast powszechny w społeczeństwie brak przyzwolenia na homoseksualizm dał komunistycznym służbom narzędzie, z którego korzystały bardzo skwapliwie, do szantażowania części opozycjonistów czy ludzi kultury. Młody Robert Biedroń do SdRP, która chwilę potem zmieniła się w SLD, zapisał się zaledwie 10 lat po tym, jak bezpieka dokonała ostatnich wpisów w teczkach akcji „Hiacynt”. Akcji, w której w ramach rzekomej walki z AIDS zmuszano homoseksualistów do podpisywania upokarzających oświadczeń, a w efekcie również donoszenia na przyjaciół. Akcja była prowadzona w latach 1985–1988, jednak podobne szykany stosowano wcześniej, zwłaszcza wobec ludzi kultury, o czym dużo przeczytać możemy w książkach Joanny Siedleckiej.
Dziś weterani walki PRL z homoseksualizmem nie ulegną czarowi Biedronia, jeśli bardziej dopasowany do ich sympatii Czarzasty nie poruszy czułych strun w ich resortowych sercach. Biedroniowi pozostaje zaś rozpaczliwe atakowanie Andrzeja Dudy, w żadnej innej sprawie nie będzie bowiem zbytnio wiarygodny. Tyle że tym najbardziej pomoże nie sobie, a Dudzie właśnie, uwiarygadniając go w oczach prawicowych wyborców. Walka o zajęcie chociaż przedostatniego miejsca pośród liczących się kandydatów nie będzie dla Biedronia łatwa.
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze