Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Mekka meksykańskiego peso

Dodano: 21/03/2014 - Numer 768 - 21.03.2014
Gdy zajdzie słońce i ludzie wrócą z plaży, będzie tutaj trudno o swobodny spacer. Będzie trudno o spokój. Szczególnie wzdłuż głównej alei z rozlokowanymi wokół butikami. Z lampionami, hamakami, sombrero, koszulami… W czym pomóc, Señor? – na widok klienta przyglądającego się wystawionym koszulom Meksykanin szybko zwietrza okazję i wychodzi z zaplecza straganu. – Dziękuję, na razie tylko oglądam – odpowiadam, nadal macając kolejne hawajskie koszule. – Jaki rozmiar? – … – Mam więcej kolorów na zapleczu. – Amigo, dziękuję – patrzę sprzedawcy w oczy, przerywając na chwilę buszowanie w koszulach. – Poradzę sobie. Chciałbym sobie tylko obejrzeć… – Podobają się? Weź dwie. Dam ci zniżkę – nachalność sprzedawcy wskazuje, że dzisiejszy dzień nie był najlepszy, jeśli idzie o obroty. A na zegarkach już grubo po dwudziestej. – Cuánto? – czując okazję dużej obniżki, pytam wreszcie o cenę. – Sólo 200 pesos… – Cuánto?!! – powtarzam z niedowierzaniem. 200 meksykańskich pesos odpowiada naszym 45 zł. – No, dobra. 180, ale to tylko dlatego, że gadasz po hiszpańsku, gringo… – Nie jestem gringo – oponuję, zdejmując z siebie wizerunek bogatego Amerykanina: najgorszą z możliwych przeszkód przy okazji targowania się z Latynosami. Dla nich zawsze mają przygotowaną specjalną cenę. – Przyjechałem z Polski. – A, to dlatego masz taki fatalny akcent! – śmieje się sprzedawca. – Rety, jak ty po tym hiszpańsku bełkoczesz… Nadmorskie Tulum to jedna z kolejnych mieścin słynnej meksykańskiej riwiery, Wybrzeża Majów. 50 km na południe od Playa de Carmen – plażowego raju tak pożądanego przez zmarzniętych zimą Europejczyków. 120 km od równie sławnego Cancun. Po drodze są jeszcze Puerto Morelos, Puerto Aventuras. Jest San Miguel na pobliskiej wyspie Cozumel. Wszystkie słyną z tego samego. Złocistych plaż i seledynowej wody Morza Karaibskiego. Turystyczna mekka meksykańskiego świata komercji. Troszkę innego od tego położonego nieco bardziej na zachód. Również cenowo: za ten sam obiad w położonym z dala od morza Tuxtla Gutierrez zapłacimy często dwa razy mniej niż w Tulum. W tym pierwszym próżno jednak szukać bogatych Amerykanów czy Niemców. Za to w Tulum… – Przyjdź po dziesiątej. Może ktoś się wykwateruje – instruuje mnie młoda Meksykanka w recepcji najtańszego młodzieżowego hosteliku w miasteczku. – Znaczy, że macie pełne obłożenie? – Niestety. Spróbuj później. Jest jeszcze przed świtem. Po ulicach wałęsają się liczne kundle. Tulum to typowa meksykańska „ulicówka”. Międzymiastowa „trzysta siódemka” wpada do miejscowości, by po chwili już z niej wypadać. To od niej odchodzi kilka pomniejszych uliczek. Całe życie Tulum toczy się jednak przy głównej trasie. Tutaj zjemy pyszne burritos i tortille. Tutaj pobuszujemy wśród straganów z hawajskimi koszulami. Tu kupimy też drogi hamak. Ale to jeszcze nie teraz, dopiero za kilka godzin. Na razie jedynymi uczestnikami nocnego życia mieściny jest tych trzech taksówkarzy okupujących białe ławki obok przystanku autobusowego. Czekają na kolejnych przybyszów z bogatego świata. Z nadzieją, że jak najwięcej z wysiadających z autokaru będzie miało w garści paszport z rozpościerającym skrzydła bielikiem na okładce (godło USA – przyp. aut.). I aby jak najwięcej z nich zawołało do siedzących taryfiarzy: – Hey, you! Let’s go! Stefan Czerniecki tekst i zdjęcia
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze