Gigantyczne zwolnienia na Okęciu

PORTY LOTNICZE \ Nawet kilkaset osób może pożegnać się z pracą w Państwowym Przedsiębiorstwie Porty Lotnicze. Firma chce ściąć koszty, a że wynagrodzenia to potężne obciążenie – planuje redukcję personelu. Porty Lotnicze planują poświęcić pracowników administracyjnych, by ratować finanse spółki. Strata za ubiegły rok może wynieść nawet 200 mln zł. Zdaniem zarządu część operacyjna firmy jest odpowiednio zorganizowana i dobrze funkcjonuje, więc w tym pionie redukcji nie będzie. Zwolnienia obejmą pracowników administracyjnych. W przedsiębiorstwie pracuje 2,2 tys. osób, w administracji 800–900 pracowników. Dzięki temu, że jedni stracą pracę, drudzy – czyli pracownicy operacyjni – utrzymają swoje wynagrodzenia na dotychczasowym poziomie. Spółka chwali się, że jest jednym z najlepiej płacących pracodawców w kraju, obok miedziowego potentata KGHM. Średnia pensja wynosi 9,3 tys. zł. To więcej niż w takich firmach jak Lotos czy Orlen. Zarząd działa pod presją Ministerstwa Infrastruktury. Sytuację w spółce śledzi wicepremier Elżbieta Bieńkowska, która chce uporządkować Porty Lotnicze, tak by przedsiębiorstwo zaczęło normalnie funkcjonować. Wicepremier zamierza ograniczyć rolę Rady Pracowniczej i związków zawodowych, by mniej ingerowały w bieżące zarządzanie spółką. Związki zawodowe chciały wynegocjować wysokie odprawy dla zwalnianych osób, nawet do 36 pensji miesięcznych. Zarząd, który nie dogadał się ze związkami, wypowiedział układ zbiorowy. Przestanie on obowiązywać za trzy miesiące. Droga do mniej kosztownych zwolnień zostanie otwarta. (ds, Wp.pl)