Napad, który grozi wybuchem wojny

MACEDONIA \ W nocy z wtorku na środę czterdzieści zamaskowanych osób mówiących po albańsku zaatakowało macedoński posterunek w pobliżu Kosowa. Władze w Skopje już określiły to jako atak terrorystów. Napad może się stać przyczynkiem do ponownej fali starć macedońsko-albańskich. Jedna trzecia mieszkańców dwumilionowej Macedonii to Albańczycy. Od czasu, gdy Macedonia uzyskała niepodległość w wyniku rozpadu Jugosławii, mniejszość albańska przejawia silne tendencje, by utworzyć własne państwo i połączyć się z Kosowem i Albanią w Wielką Albanię. W jej granicach, skupiających wszystkie ziemie zamieszkane przez ten naród, miałyby się znaleźć także terytoria północnej Grecji. Nacjonalistyczne tendencje separatystyczne, które dominują wśród macedońskich Albańczyków, powodują, że choć w 2001 r. uzyskali oni na mocy porozumienia w Ochrydzie poszerzenie swoich praw, domagają się kolejnych ustępstw. Dlatego też informacja, że ok. 40 uzbrojonych kosowskich Albańczyków w uniformach rozwiązanej Wyzwoleńczej Armii Kosowa (UCK) okupowało w nocy z poniedziałku na wtorek mały posterunek policyjny na północy Macedonii, została przez władze w Skopje potraktowana bardzo poważnie. Napastnicy zaatakowali posterunek w miejscowości Goszince, w całości zamieszkanej przez Albańczyków, około pół kilometra od granicy z Kosowem i zakuli znajdujących się tam policjantów, a następnie ich pobili. – Chcemy państwa, a nie umowy z Ochrydy – taki przekaz zostawił im jeden z napastników. Bałkańscy specjaliści oceniają, że konflikt w Macedonii, który może doprowadzić nawet do wybuchu wojny domowej, jest wielce prawdopodobny i mogą go wywołać nawet drobne spięcia na tle narodowościowym. (ak)