Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

PiS przywróci do życia przemysł stoczniowy

Dodano: 16/03/2016 - Numer 1370 - 16.03.2016
fot. Krzysztof Sitkowski/Gazeta polska
fot. Krzysztof Sitkowski/Gazeta polska
Do „wodowania stoczni” upłynie jeszcze trochę czasu, ale pierwszy konkretny krok w sprawie odbudowy przemysłu stoczniowego w Polsce został zrobiony. Ministrowie gospodarki morskiej i finansów zaprezentowali w poniedziałek w Szczecinie założenia ustawy o aktywizacji przemysłu okrętowego i produkcji komplementarnej, która ma wejść w życie w 2017 r. Ustawa, w wielkim skrócie, sprowadza się do dwóch ważnych rozwiązań podatkowych, które mają ułatwić start i rozwój polskich stoczni. Po pierwsze, stocznie w trakcie budowy statku będą zwolnione z 23-procentowego VAT-u od zakupu komponentów czy elementów ich wyposażenia. Obniży to koszt budowy jednostki o blisko jedną czwartą, a to oznacza także mniejsze kredyty w bankach, bo nikt nie buduje statków ze środków własnych. Te, jeśli są, najlepiej inwestować w unowocześnienie infrastruktury. Po drugie, stocznia będzie mogła wybrać, i zamiast 18-procentowego CIT-u, płacić podatek 1 proc. od produkcji sprzedanej, ale wtedy, jeśli dokona takiego wyboru, nie będzie mogła zmienić tej formy opodatkowania przed upływem trzech lat. Minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk i minister finansów Paweł Szałamacha uważają, że rozwiązania te umożliwią odbudowę przemysłu okrętowego w Polsce, zgodnie z wyborczymi obietnicami złożonymi w kampanii wyborczej przez Prawo i Sprawiedliwość. Aby tak się stało, trzeba jednak podjąć kluczową w tej sprawie decyzję, na jakich podmiotach gospodarczych ma być oparty ponowny rozwój przemysłu stoczniowego w Polsce. Przykład Szczecina wydaje się najtrudniejszy i to z wielu powodów. Na terenach postoczniowych z powodzeniem działa Szczeciński Park Przemysłowy (SPP), który skupia ponad 60 firm, zatrudniających ok. 2500 osób. W ubiegłym roku, jak zauważa Ryszard Kwidziński, pełnomocnik marszałka województwa ds. gospodarki morskiej i były wiceprezes Porta Holding SA, SPP sprzedał blisko 80 tys. ton konstrukcji stalowych, które wystarczyłyby na budowę co najmniej kilku statków. 100 proc. udziałów w Parku Przemysłowym ma Towarzystwo Finansowe Silesia, które jest jednoosobową spółką skarbu państwa, a więc rząd ma wpływ na jej działalność. Grzegorz Huszcz, niedawno odwołany prezes SPP, uważa, że potencjał Parku jest wystarczający do aktywizacji przemysłu stoczniowego w Szczecinie. Z kolei minister Marek Gróbarczyk jeszcze w styczniu br. wyraził opinię, że takim podmiotem, który może przyczynić się do rozwoju branży okrętowej w Szczecinie, jest Morska Stocznia Remontowa „Gryfia”. Padają argumenty o posiadaniu przez nią niezbędnych zezwoleń i certyfikatów potrzebnych przy budowie statków. Problem tylko w tym, że Gryfia od czterech lat boryka się z kłopotami finansowymi, a ubiegły rok zamknęła, według nieoficjalnych informacji, stratą w wysokości 30 mln zł, czemu zarząd firmy zaprzecza. Jakby tego było mało, w czerwcu br. przed Sądem Okręgowym w Szczecinie ma dojść do rozpatrzenia sprawy akcjonariuszy Porta Holding SA w upadłości, którzy domagają się wysokiego odszkodowania od skarbu państwa, ponieważ ich zdaniem do upadku Holdingu doszło właśnie z winy państwa. To jeszcze sprawa z przełomu lat 2002/2003, z czasów rządów SLD. Doprowadzono wtedy do upadku zarówno spółkę Porta Holding SA, jak i jej spółkę córkę Stocznię Szczecińską SA. Zarząd Holdingu aresztowano, stawiając mu zarzut zagarnięcia 70 mln zł, po czym wszystkich uniewinniono (!). Do dziś nikt nie poniósł za to żadnej odpowiedzialności prawnej ani politycznej. Do dziś nie ma też winnych upadku polskich stoczni, który dokonał się ostatecznie w 2009 r. Minister Gróbarczyk mówił w Szczecinie, że takie rozwiązania, jakie proponuje dziś rząd PiS u, powinny być wprowadzone dawno temu. Dzięki podobnym zabiegom swoje stocznie obronili w ubiegłej dekadzie Niemcy i Francuzi. W każdym razie podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Morskiej Krzysztof Kozłowski bierze także pod uwagę udział Porta Holding SA w upadłości w odbudowie przemysłu okrętowego w Szczecinie. Propozycje Holdingu wyjścia z trudnej sytuacji są analizowane w ministerstwie. Z bardzo pobieżnej i wyrywkowej oceny sytuacji w branży stoczniowej Szczecina wyłaniają się co najmniej trzy rozwiązania, które mogłyby dać podstawę do wspomnianego już „wodowania stoczni”. Jedno z nich zakłada, że to Morska Stocznia Remontowa „Gryfia” będzie firmą, która weźmie na siebie odpowiedzialność za budowę nowej stoczni. Drugie, o którym mówi Ryszard Kwidziński, pełnomocnik marszałka województwa ds. gospodarki morskiej i były wiceprezes Holdingu, polegałoby na powołaniu konsorcjum „Gryfii” i Szczecińskiego Parku Przemysłowego, w którym czołową rolę pełniłby SPP. I jest trzecie rozwiązanie, którego zwolennikiem jest Grzegorz Huszcz, czyli nowa stocznia tworzona na bazie Szczecińskiego Parku Przemysłowego. Ryszard Kwidziński dodaje, że w Szczecinie działa 50 biur projektowych pracujących dziś dla największych stoczni na świecie i są one jak najbardziej zainteresowane projektowaniem dla szczecińskiej stoczni, a dobre projekty to podstawa. Wszyscy najważniejsi menedżerowie (Krzysztof Piotrowski – prezes Porta Holding SA, nowy prezes SPP Andrzej Strzeboński, Grzegorz Huszcz, Ryszard Kwidziński) to ludzie zarządzający przemysłem stoczniowym Szczecina w jego najlepszych latach, kiedy powołali do życia stoczniowy Porta Holding SA. Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem jest powierzenie przyszłości stoczni w Szczecinie w ręce ludzi, którzy stworzyli w II połowie lat 90. jej potęgę (I miejsce w Europie). Jeśli w tym ważnym, nie tylko dla Pomorza Zachodniego, projekcie ma wziąć udział Morska Stocznia Remontowa „Gryfia”, to najpierw trzeba bezdyskusyjnie ustalić, czy podoła temu zadaniu ekonomicznie, czy ma do tego odpowiednie kadry. Same certyfikaty to za mało. Być może dobrym rozwiązaniem byłoby powołanie w Szczecinie grupy roboczej składającej się z menedżerów i ekonomistów, która zajęłaby się wypracowaniem wspólnego stanowiska, które przedstawi rządowi. Na razie został zrobiony pierwszy krok, kolejne trzeba po prostu wspólnie wypracować na podstawie zdrowych założeń ekonomicznych. Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej szacuje, że rynek zamówień dla przemysłu okrętowego w Polsce jest wart w najbliższej dekadzie ok. 25 mld zł. Znaczna część tego dużego stoczniowego tortu może przypaść w udziale polskim stoczniom.
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze