Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Pole śmierci w Alexandrii

Dodano: 16/06/2017 - numer 1750 - 16.06.2017
Kongresmen Partii Republikańskiej (GOP) Steve Scalise został postrzelony w biodro w trakcie największego od dekady ataku terrorystycznego na amerykańskich polityków. Strzelec James T. Hodgkinson otworzył ogień do Republikanów przygotowujących się do charytatywnego meczu bejsbolowego. Oprócz Scalise’a rany odniósł asystent innego kongresmena, dwóch policjantów oraz lobbysta.
Wczoraj miał się odbyć mecz bejsbolowy rozgrywany pomiędzy drużynami Republikanów i Demokratów. Mecze takie organizowane są co roku od ponad 100 lat i są dużą atrakcją turystyczną oraz okazją do zbierania pieniędzy na cele charytatywne. Grupa polityków GOP-u przygotowywała się do niego w środę na stadionie w podwaszyngtońskim mieście Alexandria.
Zamachowiec pojawił się nieopodal boiska około ósmej rano. Republikański kongresmen Ron DeSantis wspomina, że akurat opuszczał stadion, kiedy podszedł do niego mężczyzna i spytał, czy na boisku są Republikanie, czy Demokraci. DeSantisa zdziwiło to pytanie, ale odpowiedział i odszedł. Parę minut później padły pierwsze strzały. Zamachowiec strzelał z pobliskiego rowu, a jego pierwszym celem był Scalise, który akurat znajdował się na środku boiska. Według świadków kongresmen padł niemal od razu. Próbując się przeczołgać, zostawił za sobą ślad krwi. Po operacji szpital podał, że znajduje się w stanie krytycznym.
Według świadków strzelec był spokojny, nie sprawiał wrażenia osoby niezrównoważonej. Republikański kongresmen Mo Brooks wspomina, że zamachowiec oddał w stronę zgromadzonych na boisku osób od 50 do 100 strzałów. Republikański kongresmen Brad Wenstrup, weteran z Iraku, stwierdził, że czuł się, jakby znowu był na wojnie, tylko tym razem nie mógł odpowiedzieć ogniem. Kongresmen GOP-u Rand Paul porównał boisko do pola śmierci – co w terminologii amerykańskiej armii oznacza miejsce, w którym nie ma się gdzie ukryć przed ogniem.
Kongresmen Scalise jest whipem (czyli odpowiedzialnym za partyjną dyscyplinę) Republikanów w Izbie Reprezentantów. Z tego powodu przysługuje mu ochrona. Gdyby nie to, sytuacja byłaby dużo groźniejsza. Agenci specjalni, którzy mu towarzyszyli, niemal natychmiast pojawili się na miejscu i ukryci za furgonetką otworzyli ogień do zamachowca. Był zbyt dobrze ukryty, aby mogli go trafić, ale wymiana ognia dała politykom czas na ucieczkę. Po ok. 10 min od rozpoczęcia ataku zamachowiec zauważył to i postanowił zmienić pozycję, aby mieć lepszą możliwość ostrzału uciekających polityków – po wyjściu z rowu został trafiony przez któregoś z policjantów. Wkrótce zmarł w wyniku odniesionych ran. Obaj funkcjonariusze też zostali ranni, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Policja zidentyfikowała zamachowca po kilku godzinach – okazał się nim James T. Hodgkinson, 66-letni mieszkaniec Belleville w stanie Illinois. Dziennikarze szybko odkryli, że Hodgkinson był zwolennikiem Demokratów. Należał do kilku antyrepublikańskich grup na Facebooku, np. „Zniszczyć GOP”, „Partia liberalnych demokratycznych socjalistów” czy „Nienawidzę Trumpa”. Był również wolontariuszem w kampanii socjalisty Berniego Sandersa podczas ostatnich prawyborów w Partii Demokratycznej.
Kongres w zaistniałej sytuacji anulował wszelkie głosowania zaplanowane na ten dzień.
Prezydent Donald Trump, który tego dnia akurat świętował 71. urodziny, niemal natychmiast opublikował na Twitterze wyrazy wsparcia dla rannych w zamachu. W zwołanej później konferencji prasowej chwalił heroiczną postawę policjantów, którzy zneutralizowali zamachowca. Scalise’a nazwał prawdziwym patriotą i wojownikiem. Życzył rannym szybkiego powrotu do zdrowia i wezwał naród do jedności pomimo dzielących go różnic politycznych. Jako pierwszy ogłosił również oficjalnie tożsamość sprawcy i podał informację, że nie przeżył.
Amerykańska prawica o całą sytuację oskarża Demokratów, sprzyjające im media i celebrytów. Według nich nie tylko nie zrobili nic, aby potępić przemoc swoich zwolenników, ale wręcz do niej zachęcali. Miało się to zacząć od antyrasistowskiej organizacji Black Lives Matter, której działania stały się inspiracją do morderstw policjantów. Na dobre przemoc zagościła w amerykańskim dyskursie politycznym podczas ostatnich wyborów prezydenckich, gdy aktywiści Antify i podobnych lewicowych organizacji atakowali zwolenników Trumpa i GOP-u. Już wtedy prawicowi dziennikarze i publicyści ostrzegali, że ambiwalentna postawa polityków i dziennikarzy lewicy wobec takich zachowań doprowadzi do eskalacji przemocy.
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze