Na przyszłość lub czarną godzinę

Dodano: 09/04/2021 - Numer 2901 - 09.04.2021
fot. Adobe Stock
fot. Adobe Stock

Domowe finanse \ Jak można zaoszczędzić?

Polacy coraz chętniej oszczędzają, a odkładane sumy systematycznie rosną. Oczywiście w indywidualnych gospodarstwach uzależnione jest to od comiesięcznych dochodów. Ale także osoby gorzej sytuowane są w stanie wyeliminować zbędne wydatki. Wymaga to jednak właściwego gospodarowania domowym budżetem. W jaki sposób?

W połowie stycznia Narodowy Bank Polski podał informację, która nie tylko wywołała poruszenie wśród ekonomicznych publicystów, ale również zadziałała na wyobraźnię zwykłych zjadaczy chleba. Okazało się bowiem, że na koniec 2020 r. wartość depozytów bankowych gospodarstw domowych, czyli oszczędności Polaków, przekroczyła kwotę biliona złotych! Symboliczna bariera została pokonana po raz pierwszy w historii.

Zaskakujących danych było więcej. W ciągu dwunastu miesięcy poprzedniego roku – pomimo gospodarczego kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa – oszczędności Polaków w bankach wzrosły aż o 96 mld zł. Taki skok kwotowej wartości rok do roku był absolutnym rekordem, a procentowo największy od dekady.

Niestety, choć mowa o ogromnych sumach, to nie są one udziałem wszystkich Polaków. Wręcz przeciwnie – nadal znaczna część społeczeństwa deklaruje, że z powodu sytuacji materialnej dysponuje niewielkimi lub żadnymi oszczędnościami.

Ile odkładamy?

Miniony rok A.D. 2020 bez wątpienia był szczególny, bo epidemia koronawirusa i jej skutki, a także obawy w związku z niepokojącymi prognozami na przyszłość, spowodowały wiele zmian w naszych codziennych zwyczajach: sposobie spędzania wolnego czasu, systemie pracy, nawet w robieniu zakupów, bo e-commerce mocno zyskał na popularności. Pandemia odcisnęła piętno również w zakresie osobistych finansów.

Oczywiście, badania poświęcone strukturze naszych oszczędności od dawna regularnie publikują rozmaite instytucje, ale w ostatnich miesiącach, przy mocno zmiennych uwarunkowaniach ekonomicznych, są one szczególnie wnikliwie analizowane. Nie tylko dane, lecz także panujące w danym momencie nastroje. To bowiem pozwala wyciągnąć wnioski i przygotować prognozy. Główny Urząd Statystyczny w raporcie „Koniunktura konsumencka luty 2021 roku”, dotyczącym sytuacji społeczno-gospodarczej, stwierdził m.in.: „odnotowano niewielkie pogorszenie obecnych nastrojów konsumenckich przy jednoczesnej poprawie przyszłych nastrojów konsumenckich”. Badanie przeprowadzono jednak przed podaniem informacji o III fali pandemii koronawirusa i wprowadzeniem kolejnych ogólnopolskich obostrzeń, które bez wątpienia będą miały wpływ również na nastroje konsumenckie.

Z kolei z opublikowanych w lutym wyników badania Payback Opinion Poll wynika, że choć spora grupa Polaków nie odczuła znaczących zmian w domowym budżecie w okresie obowiązywania kolejnych lockdownów, to jednak 40 proc. respondentów przyznaje, iż nie ma żadnej poduszki finansowej, czyli brakuje im oszczędności i żyją z miesiąca na miesiąc. Co więcej, większość z tych, którzy odkładają, robi to jedynie w przypadku pojawienia się dodatkowych dochodów, nic nie zostawiając sobie na później ze stałych wpływów za wykonywaną pracę.

Jakie kwoty Polacy regularnie przeznaczają na oszczędności? Nie są one duże. Zdecydowana większość, bo aż 83 proc., nie jest w stanie wygospodarować sum powyżej 1000 zł.

„¼ badanych odkłada między 100 a 200 zł miesięcznie, a nieco mniej kwoty w przedziale 201–500 zł (24 proc.) lub 501–1000 zł (22 proc.). Reszcie ankietowanych (17 proc.) udaje się miesięcznie odłożyć 1000 zł lub więcej, ale w tej grupie większość nie przekracza progu 2000 zł” – czytamy we wnioskach badania Payback Opinion Poll.

To zapewne jest główną przyczyną, że niewielki odsetek (zaledwie 14 proc.) osób jest usatysfakcjonowanych wysokością własnych zaskórniaków.

Natomiast jesienią zeszłego roku – przy okazji Światowego Dnia Oszczędzania – poznaliśmy raport „Finansowe DNA Polek i Polaków 2020” przygotowany przez Fundację „Instytut Badań Rynkowych i Społecznych” IBRiS. Okazało się, że ponad połowa Polaków deklaruje brak posiadania oszczędności dających poczucie bezpieczeństwa. Spora część (37 proc.) nie posiada ich wcale, a duża grupa (19 proc.) nie jest zadowolona z tego, co ma odłożone. Takich odpowiedzi udzielały przede wszystkim osoby zarabiające do 2 tys. zł miesięcznie.

Przeglądając wyniki zacytowanych – ale również innych – badań, można wysnuć dość niepokojącą konkluzję – bez wątpienia większość Polaków nie jest zadowolona ze stanu swoich oszczędności. Jak to zmienić?

Budżet w domu

Nowo powstała firma zaczyna działać bez biznesplanu, określenia przewidywanych aktywów czy rezygnując z analizy koniecznych do poniesienia kosztów inwestycji – prawda, że trudno sobie wyobrazić taki scenariusz i liczyć na sukces? Tymczasem gospodarstwa domowe bez wahania można uznać za przedsiębiorstwa w skali mikro, a ilu ich „prezesów” – chociażby Czytelników tego tekstu – regularnie sporządza domowy budżet, w którym drobiazgowo uwzględnia wszystkie comiesięczne przychody i wydatki?

To kluczowa kwestia. Dokładna znajomość własnych finansów, a przede wszystkim budżetowa samodyscyplina, może przynieść zaskakująco pozytywne efekty. Pamiętać jednak trzeba o konsekwencji. Zróbmy banalny test – czy w ciągu minionego miesiąca bywały sytuacje, gdy po zakupie jakiegoś towaru doszedłeś do wniosku, że to był zbędny wydatek i chciałeś dokonać zwrotu towaru, ale ostatecznie pogodziłeś się ze stratą? Dolary przeciw orzechom, że spora grupa osób udzieli twierdzącej odpowiedzi. W takich przypadkach nie ma znaczenia wysokość poniesionej straty. Bo jak przestrzegał już ojciec założyciel Stanów Zjednoczonych Benjamin Franklin: „Uważaj na małe wydatki. Niewielka dziura w burcie może zatopić wielki statek”.

Istnieje ogromna liczba poradników, jak kontrolować i ograniczać wydatki, a tym samym zyskać środki na inny cel. Większość ma wspólny mianownik – gospodarowanie finansami warto zacząć od audytu. Dzięki temu zostaną zgromadzone informacje dotyczące dochodów i kosztów utrzymania, ale równocześnie wytypowane ewentualne źródła oszczędności. W codziennej gonitwie bardzo często bowiem umyka nam, ile realnie wydajemy na jedzenie, ubrania, nałogi, przyjemności.

Domowy budżet powinien jednak zostać sporządzony we właściwy sposób. Często osoba odpowiedzialna za rodzinne finanse ogranicza się jedynie do spisu wydatków. To fundamentalny błąd! Zgodnie bowiem z maksymą autora popularnej książki „Całkowita przemiana finansowa”, amerykańskiego doradcy finansowego Dave’a
Ramseya: „budżet to mówienie Twoim pieniądzom, dokąd mają iść, zamiast zastanawiania się, dokąd one same sobie poszły”.

Przygotowaliśmy więc miniporadnik, jak w kilku punktach poprawnie przygotować domowy budżet.

Istnieje też mniej popularna metoda, przydatna zwłaszcza dla początkujących, bo uczy samodyscypliny. Opracował ją finansowy doradca T. Harv Eker, nazywana jest „6 słoikami Ekera”. Chodzi o podział wszystkich dochodów na procentowe części z konkretnym przeznaczeniem. Oczywiście, „słoik” jest tylko symbolicznym określeniem, tak samo może być to koperta w domu, jak i subkonto w banku.

 Słoik 1 – Podstawowe wydatki 55 proc. (czynsz, rachunki, jedzenie, środki higieny).

 Słoik 2 – Duże wydatki 10 proc. (wakacje, odzież, sprzęt AGD RTV).

 Słoik 3 – Przyjemności 10 proc. (kino, koncerty, gry wideo, prasa).

 Słoik 4 – Edukacja 10 proc. (doskonalenie zawodowe).

 Słoik 5 – Wolność finansowa 10 proc. (wszelkiego rodzaju inwestycje).

 Słoik 6 – Dobroczynność 5 proc. (ten cel można zmienić, np. na niespodziewane wydatki).

Aplikacja pomoże, porównywarka podpowie

Dawniej głównie ołówek i kartka papieru pomagały w kontroli domowych finansów. Dzisiaj, gdy smartfony są na podorędziu niemal każdego z nas, mogą one pełnić funkcję kalkulatora, księgowego, a nawet strażnika budżetu. Możemy korzystać z rozmaitych aplikacji, które skutecznie wesprą w roztropnym wydawaniu ciężko zarobionych pieniędzy czy realizacji wcześniej ustalonego harmonogramu.

Narzędzia te mają różne przeznaczenie, ale bez wątpienia są przydatne w czasie, gdy e-commerce mocno zyskał na popularności – poza tym pomogą również podczas tradycyjnych zakupów.

Dodatkowo istnieją porównywarki cen dowolnych produktów. A biorąc pod uwagę wyniki badania BIG InfoMonitor, potwierdzające, że wskutek kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa Polacy większą uwagę przykładają do gromadzenia oszczędności, stają się narzędziem ułatwiającym zadanie. Zarówno podczas planowania dużego wydatku, jak i codziennych zakupów.

Podstawową rolą większości tego typu aplikacji jest pomoc w planowaniu domowego budżetu, jak i wsparcie w kontroli nad bieżącymi wydatkami. Część z nich jest banalnie prosta w obsłudze, po prostu w odpowiednią rubryczkę wpisujemy kwotę wydaną na żywność, ubranie, sprzęt lub usługę.

Oczywiście mogą być zsynchronizowane z transakcjami dokonywanymi za pomocą karty bankowej lub operacjami przeprowadzonymi z konta – wówczas aplikacja uwzględni taki wydatek w finansowym harmonogramie. Dają również możliwość wyasygnowania stałej kwoty do zaoszczędzenia albo zadbają, aby procentową część każdego wpływającego na nasze konto przelewu natychmiast przekierować na rachunek oszczędnościowy. Pozwalają też na sporządzenie finansowego bilansu na koniec miesiąca.

Niektóre aplikacje zawierają jednak inne funkcje. Rozwiązują np. problem z wyblakłymi lub zagubionymi paragonami, które są nagle potrzebne, gdy po kilku miesiącach chcemy zareklamować zepsuty towar. Pozwalają bowiem zeskanować potwierdzenie zakupu i przechowywać w archiwum, do którego jest łatwy dostęp. Kolejne opracowują nasze wydatki w formie wykresów lub segregują według kolorów, co jest szczególnie przydatne dla wzrokowców.

Natomiast porównywarki służą (zgodnie z nazwą) głównie do porównywania cen towarów, ale ich możliwości systematycznie się rozwijają. Przykładowo w tradycyjnym sklepie możemy obejrzeć, sprawdzić lodówkę, pralkę, telewizor lub innego rodzaju sprzęt, a gdy wybierzemy konkretny model, to po zeskanowaniu kodu kreskowego pojawi się oferta sklepów internetowych z ich cenami. Jeśli jednak preferujemy
e-commerce, to odpowiednia aplikacja zadba, aby już po dodaniu towaru do koszyka podpowiedzieć, gdzie taniej możemy dokonać zakupu.

Inne rodzaje porównywarek pokazują nie tylko ceny, ale również informują o ofertach specjalnych i promocjach. Bez wątpienia to pomoże zaoszczędzić sporo gotówki.

Gotówka czy lokata? A może obligacje?

Pomimo zmieniających się w minionych dekadach uwarunkowań gospodarczych Polacy nadal najbezpieczniej czują się, posiadając oszczędności w gotówce. Mocno nas to wyróżnia na tle mieszkańców innych państw Unii Europejskiej. Z danych Eurostatu wynika, że polskie gospodarstwa domowe zgromadziły najwięcej gotówki – wyrażonej jako procentowy udział do Produktu Krajowego Brutto (PKB) – w całej Wspólnocie.

Z kolei marcowe badanie przeprowadzone przez Kantar pokazuje, iż największą popularnością niezmiennie cieszy się gromadzenie oszczędności na lokacie lub bankowym koncie, inwestowanie w nieruchomości albo po prostu trzymanie gotówki w domu. To potwierdza, że Polacy są tradycjonalistami i korzystają przede wszystkim z podstawowych produktów oszczędnościowych.

Wśród nich jest konto oszczędnościowe, zazwyczaj równolegle prowadzone z rachunkiem rozliczeniowym. Na czym polega różnica? O ile środki wpływające na zwykły rachunek są nieoprocentowane i jedynie „przechowywane”, to to drugie rozwiązanie daje dodatkowe korzyści w postaci odsetek, bez względu na kwotę, jaka zostanie zdeponowana. Trzeba mieć jednak świadomość, że oprocentowanie dopisywane na koniec miesiąca jest z reguły niewielkie. Dla większości osób główną zaletą kont oszczędnościowych jest dostępność do pieniędzy w dowolnym momencie i możliwość dokonania wypłaty bez żadnych konsekwencji.

Do niedawna ogromną popularnością cieszyły się bankowe lokaty, które były uważane za fundament poduszki bezpieczeństwa, czyli posiadania środków pozwalających zareagować w niespodziewanej sytuacji życiowej, stanowiąc zabezpieczenie na przysłowiową czarną godzinę. Wiązało się to wprawdzie z zamrożeniem określonej sumy, ale w zamian otrzymywaliśmy gwarancję wypłaty odsetek. Niestety, obecnie lokaty straciły kluczowy atut – z powodu sytuacji makroekonomicznej wywołanej pandemią COVID-19 (m.in.
obserwowany w niemal wszystkich krajach Unii Europejskiej spadek wartości produktu krajowego brutto) oraz niskich stóp procentowych, ich oprocentowanie jest znikome, a niektórzy eksperci sugerują nawet, że wskutek inflacji wręcz tracimy, decydując się na taką formę przeznaczenia funduszy.

Lokaty mają jednak niezaprzeczalną zaletę. O ile trzymana w domu gotówka narażona jest na wiele niespodziewanych sytuacji (chociażby włamanie lub pożar), to w banku jest… jak w banku. Czyli posiadamy gwarancję, że w razie potrzeby będziemy mogli sięgnąć po pieniądze. Natomiast fundusze inwestycyjne dają szansę na zarobek, ale należy bardzo uważnie weryfikować ofertę, bo w niektórych przypadkach obiecywane są mało realne zyski. Zbytnio wysokie mogą oznaczać, że nie jest to uczciwa propozycja. Nierzadko bowiem przykrywka produktów inwestycyjnych (pod dowolną nazwą) wykorzystywana jest przez oszustów. Dlatego osoby chcące inwestować w ten sposób powinny np. śledzić ostrzeżenia Komisji Nadzoru Finansowego. A przede wszystkim dokładnie czytać umowy, aby się dowiedzieć, jakie są konsekwencje chociażby wcześniejszego wypłacenia środków.

Do podstawowych produktów oszczędnościowych należy także Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE), ale o nim więcej w dalszej części tekstu, gdy poruszymy temat środków na jesień życia.

Oczywiście to niejedyne możliwości wykorzystania zaoszczędzonych pieniędzy. Tych ryzykownych jest mnóstwo, ale one bardziej się kojarzą z hazardem niż bezpiecznym inwestowaniem, dlatego nie będziemy o nich nawet wspominać. Są inne możliwości.

Gdy bankowe lokaty straciły na rentowności, coraz większe grono osób chcących efektywnie wykorzystać oszczędności zaczęło zwracać uwagę na obligacje państwowe, czyli papiery wartościowe skarbu państwa. Mechanizm działania jest banalnie prosty. Minister Finansów, który sprzedaje obligacje, pożycza od przysłowiowego Kowalskiego pieniądze, zobowiązując się, że w określonym czasie zwróci całą sumę wraz z odsetkami.

Istnieje kilka rodzajów obligacji różniących się terminem wykupu oraz wysokością zysku. Przykładowo: trzymiesięczne i dwuletnie mają stałe, ale niskie oprocentowanie (odpowiednio 0,5 i 1 proc.); dłuższe terminy (cztero- lub dziesięcioletnie) dają wyższe oprocentowanie, ale są indeksowane inflacją. Są też rodzinne, sześcioletnie obligacje z wysokością 1,5 proc., ale one są przeznaczone wyłącznie dla beneficjentów programu Rodzina 500+.

Kluczowe cechy (za Obligacjeskarbowe.pl):

  • najbezpieczniejsza forma oszczędzania, gdyż emitentem jest skarb państwa;
  • nie wymagają wiedzy fachowej, są łatwo dostępne, nie ma potrzeby posiadania konta;
  • brak limitów kwotowych – oszczędzanie można rozpocząć już od kwoty 100 zł;
  • brak dodatkowych opłat i ukrytych prowizji;
  • możliwość wcześniejszego zakończenia oszczędzania, tzw. przedterminowy wykup. Wówczas jednak wartość odsetek zostanie pomniejszona;
  • premia dla posiadaczy, dodatkowy zysk przy zamianie starych obligacji na nowe.

Zmiany? Tak, ale na lepsze

W gospodarstwach domowych jednym z głównych źródeł wydatków są wszelkie opłaty związane z użytkowaniem mieszkania lub domu, a wśród nich rachunki za zużycie energii elektrycznej, wody, ogrzewania. Nierzadko są one sporym obciążeniem dla budżetu, a podstawowym grzechem jest brak kontroli nad codziennymi przyzwyczajeniami lub złymi nawykami, np. podłączone do sieci urządzenia sporadycznie wykorzystywane, ładowarki non stop w gniazdku, stare urządzenia
pożerające ogromne ilości prądu, kapiący kran czy brak umiaru przy korzystaniu z bieżącej wody. To wszystko kosztuje.

Rachunki można „odchudzić”, stosując kilka prostych trików. Energooszczędne żarówki, zakup sprzętu AGD z opcjami pozwalającymi znacząco zmniejszyć zużycie prądu, pamiętanie o wyłączaniu w telewizorze funkcji standby, niezostawianie zapalonego światła w łazience – to da wymierny efekt. O higienę bez wątpienia trzeba dbać, ale czy za każdym razem w wannie pełnej wody? Podobne przykłady codziennego marnotrawstwa własnych pieniędzy można by mnożyć.

Polacy dość często narzekają na rosnące ceny prądu, ale równocześnie rzadko sprawdzają ofertę przedsiębiorstw rywalizujących na rynku dostawców energii elektrycznej, a już ich zmiana jest zjawiskiem wręcz marginalnym. To może nieco dziwić. Skoro np. u operatorów telefonii komórkowej szukamy lepszej propozycji i nie mamy oporów z przejściem do konkurencyjnej firmy, to dlaczego nie skorzystać z tego samego mechanizmu wobec dostarczycieli innego rodzaju usług?

Istnieją jeszcze inne możliwości znaczącego obniżenia comiesięcznych rachunków, choć wiążą się z koniecznością przeprowadzenia inwestycji w nieruchomości, w której mieszkamy. Przyniosą one za to długofalowe i regularne korzyści.

Nieszczelne okna powodują utratę ciepła, a w konsekwencji odkręcamy kaloryfery i tracimy… pieniądze. Podobnie się dzieje przy źle ocieplonych strychach lub niewłaściwie wyizolowanych piwnicach.

W ostatnim okresie obserwowane jest ogromne zainteresowanie fotowoltaiką – aspekty proekologiczne to temat na odrębną publikację, ale „prywatne elektrownie” pozwalają na pokaźne oszczędności. Liczba prosumentów (czyli osób jednocześnie zużywających i wytwarzających energię elektryczną z odnawialnych źródeł energii) obecnie liczona jest w setkach tysięcy i stale rośnie. To najlepsze potwierdzenie, że takie działania po prostu się opłacają.

„Instalacja fotowoltaiczna przetwarza energię promieniowania słonecznego w darmową energię elektryczną. Możemy ją wykorzystać do zasilania wszystkich urządzeń w domu, w tym oświetlenia wnętrz i posesji, a także do ogrzewania wody użytkowej i c.o.” – podkreślono na stronie programu Czyste Powietrze, z którego mogą skorzystać osoby zainteresowane całą gamą oszczędnościowych rozwiązań. Można także uzyskać dofinansowanie na przeprowadzenie wybranego przedsięwzięcia.

Inwestycja w instalację PV zwraca się po kilku latach użytkowania, ale w comiesięcznych rachunkach różnicę zauważymy niemal natychmiast po uruchomieniu „prywatnej elektrowni”.

Na jesień życia…

Oszczędzanie to nie tylko gromadzenie gotówki, aby zrealizować bieżące plany. To również inwestowanie w pozornie odległą przyszłość, czyli emeryturę. Warto o tym pamiętać już na wcześniejszym etapie kariery, aby późniejsza jesień życia była spędzana w spokoju i godnie, a nie została zdominowana przez troskę o pieniądze na rachunki, żywność czy lekarstwa.

Dla sporej części społeczeństwa emerytura kojarzy się jedynie ze świadczeniami wypłacanymi przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). To błąd, bo można samodzielnie podjąć działania, aby po zakończeniu aktywności zawodowej dostępne środki były znacznie wyższe niż podstawowa emerytura z ZUS. Istnieje możliwość skorzystania z oferty Indywidualnego Konta Emerytalnego (IKE) oraz wspomnianego już Indywidualnego Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE). Krótkie wyjaśnienie, na czym obie propozycje polegają.

IKZE to rachunek, na którym gromadzimy środki w ramach III filaru emerytalnego. Założenie Indywidualnego Konta Zabezpieczenia Emerytalnego jest w pełni dobrowolne, a można to zrobić już w wieku 16 lat. Nie ma obowiązku, aby co miesiąc dokonywać wpłat, samodzielnie decydujemy, z jaką częstotliwością będziemy odkładać na emeryturę. Co ważne – przy IKZE unikniemy podatku od zysków kapitałowych, a dodatkowo wpłaty na ten cel można odliczyć od podatku w rocznym rozliczeniu, co oznacza kolejny zysk, bo tym samym zwiększona zostanie suma zwrotu z urzędu skarbowego.

IKE to także forma dobrowolnego ubezpieczenia społecznego, a główne różnice w porównaniu do IKZE to brak możliwości odliczenia od podatku, a także w wysokości dopuszczalnych wpłat – w IKE limit jest znacznie wyższy.

Z danych statystycznych wynika, że Polacy coraz więcej odkładają na prywatne emerytury. Jak podaje Polski Fundusz Rozwoju, liczba Indywidualnych Kont Emerytalnych wprawdzie się zmniejszyła (na koniec 2020 r. było ich nieco ponad 741 tys.), ale wartość zgromadzonych aktywów wzrosła do niemal 12 mld zł (wzrost o 17,3 proc. w porównaniu do 2019 r.). Z kolei średnia wysokość wpłaty wyniosła 4,8 tys. zł. Natomiast na Indywidualnych Kontach Zabezpieczenia Emerytalnego wartość aktywów wyniosła 4,5 mld zł, co w skali roku przyniosło wzrost niemal o 40 proc. W przypadku IKZE wysokość średniej wpłaty wyniosła 4,2 tys. zł.

To nie wszystkie opcje dostępne dla osób chcących powiększyć środki dostępne po przejściu na zasłużoną emeryturę.

Można przystąpić także do Pracowniczego Programu Emerytalnego (PPE), czyli grupowego oszczędzania pieniędzy na przyszłą emeryturę. W tym przypadku niezbędna jest jednak ścisła współpraca z pracodawcą, który w całości finansuje składkę, a jej wysokość ustalona zostanie pomiędzy szefem a podwładnymi (maksymalnie może wynieść 7 proc. wysokości wynagrodzenia). Z tych środków będzie można skorzystać po osiągnięciu prawa do emerytury.

Najnowszym elementem w polskim systemie emerytalnym są Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK).

„To prywatny i dobrowolny system długoterminowego oszczędzania. Oszczędności budowane są wspólnie przez pracowników, pracodawców oraz państwo” – podkreślono na stronie Mojeppk.pl

Część pensji pracownika wraz z dopłatą od pracodawcy oraz skarbu państwa przelewana jest na indywidualne konto. W uproszczeniu jest to gotówka odkładana na przyszłość, w pełni prywatna, ale wypłacić ją można dopiero po skończeniu 60. roku życia. Uczestnictwo w PPK jest w pełni dobrowolne, można z niego zrezygnować w dowolnym momencie.

Organizacja domowych finansów w 5 krokach

Krok 1 – Dochody

To spis na własny użytek, więc warto być uczciwym wobec siebie. Odnotowujemy wszystkie dochody. Osobiste, jak i życiowego partnera. Zarówno regularne wpływy (np. pensja, zusowskie świadczenia, stypendium, zasiłki), ale również dodatkowe lub sezonowe (np. za zlecenia po godzinach, wypłatę oprocentowania z lokaty, ze sprzedaży owoców lub grzybów, wynajmu, udzielania korepetycji itp.).

Krok 2 – Wydatki

Sytuacja analogiczna. Nie można bagatelizować żadnych wydatków, bo ziarnko do ziarnka… W tym momencie nie zastanawiamy się nad ich sensem, po prostu sporządzamy ich rejestr. W pierwszej kolejności stałych zobowiązań (np. czynsz, abonament za kablówkę i telefon, raty kredytów lub pożyczek). Kluczowe są jednak pozostałe wydatki, bo w nich zazwyczaj jest źródło potencjalnych oszczędności, czyli rozrywka, zakupy, hobby, paliwo, wyjazdy. Jeśli jesteśmy rodzicami, to uwzględniamy koszty utrzymania i nauki pociech. Oczywiście ta lista powinna być uaktualniana wraz z pojawianiem się nowych lub spłaceniem starych zobowiązań.

Krok 3 – Bilans

Czas na wnikliwą analizę dochodów i wydatków, które zostały spisane. To kluczowa kwestia. Często wówczas pojawią się pytania: czy mnie na to stać? czy to konieczne? Może się okazać, że za dużo wydajemy na posiłki na mieście lub komunikacja miejska jest tańszym rozwiązaniem niż użytkowanie auta przy dojazdach do pracy. Albo cotygodniowe zakupy ogromnych ilości jedzenia są zwykłym marnotrawstwem. Dzięki takiemu remanentowi można odkryć w portfelu spore zasoby pozwalające zrealizować inne plany.

Krok 4 – Zmiany

To najtrudniejsza część sporządzania domowego budżetu, bo wymaga wskazania wydatków do wyeliminowania, a to nierzadko wiąże się z rezygnacją z pewnych przyjemności. Niestety, gdy szukamy oszczędności, konieczne są czasami radykalne decyzje. Nie wolno jednak popadać ze skrajności w skrajność, lepiej stopniowo wyznaczać etapy zmian, niż szybko zniechęcić się życiem ascety.

Krok 5 – Cele

Na koniec wyznaczamy cel, który zrealizujemy dzięki pozyskanym oszczędnościom. Oczywiście, nie od razu Kraków zbudowano… Początkowo nie będą to duże sumy. Dlatego cel powinien być realny. Przykładowo wybierzmy najmniejszy dług – kiedy go spłacimy, nie tylko poczujemy ogromną satysfakcję, ale w kolejnych miesiącach ograniczymy wydatki, pojawią się oszczędności, można będzie stawiać nowe cele.

Artykuł dostępny na https://gpcodziennie.pl/praktyczny-poradnik-finansowy.

KLIKNIJ I WYPEŁNIJ ANKIETĘ NR 6

     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze