Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Miniatury z Rapperswilu

Dodano: 29/04/2020 - numer 2620 - 29.04.2020
Rzadko w kraju przypominana, ciekawa kolekcja miniaturowych portretów m.in. historycznych polskich osobistości, przechowywana w Muzeum Polskim w Rapperswilu w Szwajcarii, warta jest bez wątpienia bliższego poznania.
Nie wszyscy wiedzą, że termin „miniatura” nie pochodzi od łacińskiego czasownika „minuo” (zmniejszyć), lecz od rzeczownika „minium”, mówiącego o dawnym barwniku oznaczającym czerwony kolor. Średniowieczni zakonni skrybowie, dekorując modlitewniki i psałterze ozdobnymi inicjałami, bordiurami, postaciami świętych czy wizerunkami zamawiających je monarchów, z chęcią używali atrakcyjnej, czasami wręcz symbolicznej barwy czerwonej – mini, stąd owe ilustracje czy iluminacje nazywano miniaturami. Nazwa ta z czasem objęła także malowane niewielkie portreciki, później nawet całe, ale bardzo niedużych rozmiarów figuralne sceny zbiorowe.
Kameralne wizerunki
Portretowe miniatury na przełomie średniowiecza i czasów nowożytnych spełniały też funkcję dyplomatyczno-matrymonialną. Zawierane na królewskich dworach związki małżeńskie wymagały przedstawienia oblicza przyszłych małżonków, którzy przeważnie się nie znali i nigdy nie widzieli. Te kameralne wizerunki upamiętniające bliskie sobie osoby różniły się od oficjalnych portretów reprezentacyjnych. Przede wszystkim były niewielkie, można je było zabierać na wyprawy wojenne czy dalekie podróże, władcom przypominały pozostawione w kraju rodziny.
Miniatury malowano na drewnie, papierze, płótnie, kości słoniowej i metalu, stosując farby akwarelowe, gwasze, oleje, później zaś też piękne emalie. Ich rozmiary było bardzo zróżnicowane, od powierzchni paru centymetrów kwadratowych do prac o wymiarach 20×30 cm. W Polsce do tych większych należą np. miniaturowe wizerunki rodu Jagiellonów powstałe w pracowni Łukasza Cranacha (1515–1586), przechowywane w Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie.
W rodowej rezydencji hrabiów Tarnowskich w Dzikowie, obecnie część Tarnobrzega, dzieła sztuki kolekcjonowane były od pokoleń. Tu właśnie znajdował się sławny obraz Rembrandta „Jeździec polski”, znany też jako „Lisowczyk”, który obecnie jest ozdobą The Frick Collection w Nowym Jorku, tu też zebrana była obszerna kolekcja miniaturowych malowanych portretów.
Losy dzieł sztuki z Dzikowa
Po tragicznym pożarze dzikowskiego pałacu w roku 1927 wśród uratowanych dzieł sztuki znalazł się zbiór miniatur. W czasie II wojny światowej zbiory Tarnowskich zostały ukryte w okolicznych lasach, częściowo zdeponowane w Krakowie. Ostatni ich właściciel Artur hr. Tarnowski, po kampanii wrześniowej aresztowany przez Niemców, został wywieziony do obozu jenieckiego. W 1946 r. jego małżonka Róża z Zamoyskich Tarnowska wraz z dziećmi też opuściła Polskę, zabierając ze sobą cudem ocaloną kolekcję miniatur. Tarnowskich emigracyjny los sprowadził do Kanady, jednak mimo niezwykle trudnych warunków bytowych nie zdecydowali się na sprzedaż cennych miniatur. Był bowiem zbiór ten dla nich jedyną znaczącą wartością pozostałą po dawnej, wspaniałej przeszłości.
Jednak w 1977 r. zapadła rodzinna decyzja o przekazaniu kolekcji Muzeum Polskiemu w Rapperswilu. Artur Tarnowski tak pisał w liście do Juliana Godlewskiego, znanego kolekcjonera i członka rady muzealnej placówki w Rapperswilu: „Doszedłem do przekonania, że winienem oddać wszystkie miniatury, nie zatrzymując sobie nawet podobizn antenatów i bez żadnych zastrzeżeń jako darowiznę przekazać Polskiej Fundacji Kulturalnej w Rapperswilu”. Dyrektor Muzeum Polskiego w Rapperswilu dr Janusz Morkowski, otwierając w 1995 r. w Zamku Królewskim w Warszawie wystawę wybranych dzieł sztuki z Rapperswilu, mówił: „Wspominam z wdzięcznością i wzruszeniem o darowiźnie Artura hr. Tarnowskiego z Montrealu w postaci 108 miniatur Wincentego Lesseura i Walerii Tarnowskiej będących niegdyś ozdobą zamku w Dzikowie”.
Wybitni miniaturzyści
Wśród przechowywanych obecnie w Rapperswilu miniatur z daru Tarnowskich, oprócz licznych portretów przedstawicieli tej rozległej rodziny, widzimy też wizerunki polskich i obcych monarchów, naszych bohaterów narodowych, uczonych, artystów, wreszcie przyjaciół rodziny. Są także miniatury kopiujące dzieła europejskiego malarstwa sztalugowego o różnorodnej tematyce. Większość tych małych arcydziełek jest autorstwa nadwornego miniaturzysty króla Stanisława Augusta, syna Polki i Francuza, Wincentego de Lesseura-Lesserowicza (1745–1813), oraz jego uczennicy Walerii ze Stroynowskich Tarnowskiej (1782–1849).
Na tle ówczesnego europejskiego malarstwa miniaturowego dzieła Lesseura i Tarnowskiej odznaczają się wysokim poziomem artystycznym, a przede wszystkim niezwykłą dbałością o zastosowaną materię malarską. Malowane były akwarelą i gwaszem na specjalnie sprowadzanej kości słoniowej, odtłuszczonej i wygładzonej, zapewniającej trwałą przyczepność farb, co w miniaturach jest niezwykle ważne. Technika nakładania farby polegała na m.in. punktowym uderzeniu pędzla – pozwalała w ten sposób precyzyjnym kompozycjom osiągnąć wrażenie subtelności i delikatności w portrecie damskim, z kolei pewnej dekoracyjnej stanowczości w wizerunkach mężów stanu. Szersze plamy barwne określały walory stroju, a także rangę munduru czy urzędowego ubioru.
Trzeba zaznaczyć, że większość miniatur z kolekcji z Rapperswilu zachowała oryginalne, pochodzące z epoki ramki, podkreślające w całym zbiorze klimat historycznego autentyzmu.
Jeżeli, jak zapowiada samorząd miasteczka Rapperswil, Muzeum Polskie w roku 2022 ma zostać zamknięte, będzie to olbrzymia strata dla popularyzacji naszej historii i kultury, upamiętnionej również wzniesioną w tej miejscowości Kolumną Barską z drogimi dla Polaków wyrytymi słowami „Magna Res Libertas” – Wolność to wielka rzecz.
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze