Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Nabijanie kabzy kolegom

Dodano: 07/03/2014 - Numer 756 - 07.03.2014
Większość prywatnych szpitali w Polsce ma podpisane umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Bez tych kontraktów nie mogłyby się utrzymać. – To napełnianie kieszeni prywatnych podmiotów pieniędzmi podatników – komentuje przewodniczący sejmowej komisji zdrowia Tomasz Latos (PiS). W ubiegłym roku zaledwie 15 proc. prywatnych szpitali nie miało podpisanego kontraktu z NFZ-etem. Placówki te utrzymywały się jedynie z realizacji usług medycznych, za które płacili pacjenci. Powód jest prosty. „Na opłacanie świadczeń szpitalnych z własnej kieszeni stać niewielu pacjentów, stąd podpisywanie kontraktu z NFZ-etem jest dla placówki niepublicznej gwarantem pewnego pułapu przychodów i pewnej liczby pacjentów” – ocenia specjalistyczny portal branży medycznej Rynekzdrowia.pl, prezentując fragmenty raportu firmy badawczej PMR pt. „Rynek szpitali niepublicznych w Polsce w 2014”. Wyniki badań rynku usług medycznych są jednoznaczne. Średnio 85 proc. przychodów szpitali niepublicznych zapewniają im umowy podpisane z Narodowym Funduszem Zdrowia. Szczegółowa analiza pokazuje jednak, że w wypadku ponad połowy wszystkich placówek prywatnych przychody płynące z kasy NFZ-etu sięgają nawet 92 proc. – Raport pokazuje, że prywatyzacja nie jest cudownym sposobem na reformę służby zdrowia. To napełnianie kieszeni prywatnych podmiotów pieniędzmi podatników – ocenia poseł Tomasz Latos. Wiceprzewodniczący sejmowej komisji zdrowia Czesław Hoc (PiS) zwraca uwagę, że prywatne szpitale i zakłady opieki zdrowotnej za wszelką cenę starają się o umowę z NFZ-etem. Wystarczy im niewielki kontrakt, nawet na drobne usługi medyczne. – Tabliczka z logo Funduszu uwiarygodnia szpital i ułatwia nabór pacjentów – mówi. Hoc podkreśla, że prywatne szpitale podpisują kontrakty na procedury medyczne zapewniające jak najwyższe wpływy z NFZ-etu, ale nie gwarantują pełnej bezpłatnej opieki medycznej swoim pacjentom. Np. w ramach tzw. chirurgii jednego dnia wycinają żylaki, ale kiedy pojawiają się powikłania, to pacjent jest wysyłany do placówki publicznej. Podobnie dzieje się w nagłych przypadkach. Niepubliczne placówki z reguły nie mają całodobowych dyżurów. – Przyjmują wyselekcjonowanych pacjentów i tylko w określonych godzinach – mówi wiceszef sejmowej komisji zdrowia. W jego ocenie rząd PO-PSL doprowadził do całkowitego upadku służby zdrowia. – Nie liczy się dobro pacjenta, lecz zysk – podkreśla. A były wiceminister zdrowia, senator Bolesław Piecha (PiS), dodaje: – Obecnie szpital jest tyle wart, ile ma kontraktów z NFZ-etem. Dlatego szpitale walczą o umowy z Funduszem i nie brzydzą się przy tym korupcją.
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze