Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Łapówka Obamy dla Komorowskiego

Dodano: 06/06/2014 - Numer 831 - 06.06.2014
fot.Krzysztof Sitkowski/ Gazeta Polska
fot.Krzysztof Sitkowski/ Gazeta Polska
Obama dał Komorowskiemu łapówkę. Najważniejszy prezydent świata będzie dobrze mówił o swoim polskim odpowiedniku, a w zamian Komorowski nie będzie zbytnio dbał o polskie interesy państwowe. I niestety obecny układ władzy jest w stanie przystać na taką „umowę”. Obserwował Pan obchody rocznicy wyborów 4 czerwca. Jak Pan by je skomentował? Na pewno mamy do czynienia z pozytywnym wymiarem ostatnich obchodów 4 czerwca. Nadano temu wydarzeniu duży rozgłos – słusznie, bo w interesie Polski jest nagłaśniać to wydarzenie i pokazywać je w kontekście naszego odwiecznego sporu, który wyraża się w powiedzeniu – „albo Polska, albo Rosja”. Dobrze więc, że władze polskie świętują tę rocznicę na poziomie międzynarodowym. Szkoda jednak, że tego typu inicjatywa pojawiła się tak późno. Szkoda też, że rządzący Polską potrafią tylko błagać zagranicznych polityków, którzy pojawili się z okazji obchodów, zamiast od nich wymagać działania na rzecz polskich interesów geopolitycznych. A Polska ma prawo do tego, żeby stawiać Zachodowi tego typu wymagania. A co daje legitymizację naszemu krajowi do tego typu żądań? Nasza historia. Niedawno toczyła się w Polsce dyskusja na temat słuszności Powstania Warszawskiego i oporu wobec Niemców w 1939 r. Pomijając wszystkie możliwe zarzuty wobec tzw. bohaterszczyzny polskiej, trzeba powiedzieć, że odwoływanie się do tychże wydarzeń powinno być elementem naszej polityki zagranicznej. To są nasze atuty. To dobry powód, aby żądać od Zachodu, by Polskę traktowano co najmniej równoprawnie jak inne państwa Unii, a nawet aby uzyskała ona uprzywilejowaną pozycję. 1 i 17 września 1939 r., rok 1920, gdy ochroniliśmy Zachód przed inwazją sowiecką. Następnie mordercza okupacja niemiecka i sowiecka, Katyń, Powstanie Warszawskie – wszystkie te polskie nieszczęścia powinny być ważnymi argumentami, za pomocą których będzie się skłaniało naszych zachodnich sojuszników do działania na naszą korzyść. 4 czerwca byłby takim kolejnym atutem? Dokładnie tak. Te obchody powinny stać się elementem naszej polityki, okazją do przypominania Zachodowi o naszych prawach, nie prośbach. Chociażby o prawie do tego, żeby Zachód czuwał nad naszym bezpieczeństwem. Jak Pan ocenia wizytę Obamy? Szczególna sytuacja międzynarodowa, związana z wydarzeniami ukraińskimi, spowodowała, że „piłka” znów do nas wróciła. Czyli na naszym regionie znów skupia się zainteresowanie świata, szczególnie USA. Możemy na tym wiele zyskać. Niestety nie sposób zapomnieć, że obecna ekipa rządząca przez wiele lat trwoniła nasze atuty i rezygnowała z wpływu na to, co dzieje się w naszym regionie. Gdyby nie wydarzenia na Ukrainie, nie mielibyśmy w Warszawie Obamy i nie usłyszelibyśmy jego słów, że Polska nie zostanie sama. Możemy ufać Ameryce? Trzeba na pewno zapytać, dlaczego Polska została sama w 1989 roku, gdy Bush senior przyjechał tutaj intronizować Jaruzelskiego. Wspomógł go w tym ambasador John Davis, który następnie był ważną osobistością działającą przeciw obecności Polski w NATO. Tego człowieka „Gazeta Wyborcza” do tej pory przedstawia jako naszego przyjaciela. Gdyby wówczas Zachód i Ameryka wywiązały się ze swoich obowiązków, czyli pomogły nam obalić komunizm, to wszystko wyglądałoby inaczej. Polska nie zostałaby rozkradziona ani przez komunistów, ani przez szemranych biznesmanów z Zachodu. Warto jednak pamiętać, że wśród rozlicznych przyczyn stojących za tego typu polityką USA, dwie były najważniejsze. Postawienie na Michaiła Gorbaczowa i niechęć do zaostrzania stosunków z tym politykiem oraz brak woli politycznej ze strony części polskiej opozycji antykomunistycznej, by zmienić zasady ustalone przy Okrągłym Stole. Ci politycy amerykańscy, którzy forsowali ugodę Okrągłego Stołu, prezydenturę Jaruzelskiego, pozostawanie Polski w Układzie Warszawskim, RWPG itd. są współodpowiedzialni za wszystkie straty, które Polska poniosła po 1989 r. Czyli trwanie postkomunizmu, obecność SB w życiu politycznym itd., itp. Nie ma Pan wrażenia, że w wymiarze krajowym obchody 4 czerwca sprowadzały się do zachwytu nad tym patologicznym układem, który Pan właśnie opisuje? Bezczelnie, w sposób urągający przyzwoitości, rządzący pokazali swoją solidarność z Jaruzelskim, całym układem posowieckim, w tym WSI i SB. Trudno się temu dziwić, na tym polega ich aktualny interes polityczny. Groteskowa propaganda pokazująca polską transformację jako rzekomo dzieło całego narodu miała odbicie w śmiesznych (i głupich) słowach Obamy, że Polacy potrafili pokojowo dokonać udanej transformacji w 1989 r. Tymczasem trzeba było powiedzieć, że USA drugi raz po Jałcie zdradziły nas w 1989 r. I w związku z tym postawić Obamie pewne wymagania, a nie błagać go o jałmużnę. Ameryka jest nam dłużna pewne rzeczy. To polityka amerykańska popełniła w stosunku do naszego regionu bardzo poważne błędy, które musi Polsce zrekompensować, np. udzielając pomocy militarnej, politycznej itd. Te obchody stwarzały okazję do takiego postawienia sprawy. Należało chociaż spróbować. Obama bardzo ciepło wyrażał się o naszym prezydencie. Opisywał wręcz Komorowskiego jako wybitnego męża stanu. Powiem ordynarnie – w ten sposób Obama dał Komorowskiemu łapówkę. Najważniejszy prezydent świata będzie dobrze mówił o swoim polskim odpowiedniku, a w zamian Komorowski nie będzie zbytnio dbał o polskie interesy państwowe. I niestety obecny układ władzy jest w stanie przystać na taką „umowę”. Jest to oczywiście zachowanie skandaliczne, okropne. Ale można naszą sytuację zmienić. Jak mówiłem wcześniej, mamy ku temu argumenty, mamy atuty. Wystarczy tylko chcieć ich użyć. Są one wciąż aktualne. Miejmy więc nadzieję, że przyjdą, oby jak najszybciej, nowe elity, które będą potrafiły ten kapitał wykorzystać.
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze