Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Z motocykla do samochodu

Dodano: 26/10/2015 - Numer 1253 - 26.10.2015
fot. Marcin Kin/Agencja LIVE
fot. Marcin Kin/Agencja LIVE
WYWIAD \ Z JAKUBEM PRZYGOŃSKIM, KIEROWCĄ RAJDOWYM, ROZMAWIA KRZYSZTOF OLIWA Dzięki takim partnerom jak ORLEN możemy się realizować i reprezentować nasz kraj. Na Dakarze już naprawdę jesteśmy mocni. Kiedy ktoś nas widzi, nie powie już: „Eee, tam, Polaczki, i tak im się nie uda”. To mocna i poważna ekipa, która w świecie jest rozpoznawana i szanowana – mówi w rozmowie z „Codzienną” Jakub Przygoński. „To najbardziej zdolny motocyklista jakiego widziałem” – powiedział parę lat temu Jacek Czachor. Kogo miał na myśli? Nie wiem, ale ktokolwiek to był, na pewno zrobiło mu się miło. To było o Panu. Dlaczego zdecydował się Pan przesiąść do samochodu rajdowego? Na motocyklu zdarłem już łokcie, jak to się mówi w naszym żargonie. Straciłem pewność jazdy po kilku kontuzjach, które mam za sobą. Teraz czeka mnie ogromna zmiana. Po raz pierwszy w swoim życiu będę startował podczas Rajdu Dakar w samochodzie, a nie na motocyklu. Chcę wykorzystać duże doświadczenie, które zdobyłem. W Dakarze startowałem już kilka razy. Znam teren, wydmy, wiem, jak ten rajd wygląda. Czuł Pan, że na motocyklu nie jest Pan już w stanie lepiej jeździć? Miałem poważną kontuzję. Złamałem kręgosłup podczas jednego z wyścigów. To cofnęło mnie trochę w sportowym rozwoju. Powrót do dużej prędkości był bardzo trudny, a ja jestem zawodnikiem, który nie lubi wciskać hamulca. Zobaczyłem, że mogę już nie być w stanie przeskoczyć pewnej granicy. Zdarzało mi się, że domykałem gaz w momentach, kiedy nie musiałem tego robić. Wspomniał Pan o przerażającej kontuzji. Czy kiedy wracał Pan do zdrowia, nie pojawiały się myśli, że może lepiej odpuścić sobie już ściganie? Praktycznie od szesnastu lat cały czas startuję w zawodach. To całe moje życie. W żadnym momencie nie myślałem, że przestanę być sportowcem. Od pierwszego dnia po kontuzji wszystkie moje myśli koncentrowały się tylko na tym, jak najszybciej wrócić do zdrowia. Chciałem w jak najkrótszym czasie być sprawny. Gojenia nie da się przyspieszyć, ale można za to włożyć mnóstwo pracy w kwestie mentalne i budowanie w sobie chęci jak najszybszego wyzdrowienia. Za Panem pierwsze przetarcie przed Dakarem. W Rajdzie Maroka zajął Pan bardzo dobre 17. miejsce. To był mój pierwszy raz na pustyni. Rajd Maroka dobrze znałem z motocykla. Dobrze mi poszło. Miałem bardzo dobre tempo. Cały czas kręciłem się koło 10. miejsca. Jednego dnia mieliśmy dość poważną awarię. Musieliśmy zmienić półoś, parę razy wymienialiśmy opony. Przećwiczyliśmy parę rzeczy, które podczas Dakaru na pewno się przydadzą. Zdążył już Pan poczuć na własnej skórze, jak duża jest różnica między ściganiem się po pustyni motocyklem i samochodem? To dwa inne światy. Kiedyś myślałem, że aż tak dużej różnicy nie ma. Prosty przykład: na trasie są takie miejsca, że motocyklem się hamuje, a samochodem jeszcze możesz dodać gazu. Czasem bywa też na odwrót. Trzeba zmienić „ustawienia” w głowie. Czy w związku z tym w Dakarze znów poczuje się Pan jak debiutant? To na pewno będzie dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Przy samochodzie obowiązują inne reguły ścigania. Mam obok siebie pilota, ale przy pokonywaniu określonej trasy będę już wiedział, czego się spodziewać i na co uważać. Zaczynał Pan w rajdach enduro. Czy spodziewał się Pan wtedy, że za kilkanaście lat przerzuci się Pan na samochody? Gdzieś te drogi się łączą. Dobrym tego przykładem jest Stéphane Peterhansel, który triumfował na motocyklu i kilkakrotnie w samochodzie. Chciałbym pójść tą drogą. Sześć lat temu, kiedy po raz pierwszy wystartowałem w drifcie, moim marzeniem było przesiąść się do samochodu rajdowego. Teraz to marzenie się realizuje. Drifting to inny sport, bo mam wtedy bardzo mocny samochód, ale w drifcie i rajdzie jest dość sporo wspólnych mianowników. Za nami kolejna odsłona VERVA Street Racing. To, co widzieliśmy na Stadionie Narodowym, bardziej przypominało show czy sport? Bez słowa wahania odpowiem, że to sport i rywalizacja w czystej postaci. Były tutaj profesjonalne samochody, zawodnicy, fantastyczna atmosfera. Jak tylko w górze pojawia się flaga, każdy daje tyle gazu, na ile go stać. PKN ORLEN organizuje niesamowitą imprezę. Nigdzie w Europie nie ma czegoś takiego. Tylko tutaj można zobaczyć ścigające się kosiarki i samochody dakarowe, driftujące czy porsche. Czy bez PKN ORLEN mógłby Pan wystartować w Rajdzie Dakar? Dzięki takim partnerom możemy się realizować i reprezentować nasz kraj. Na Dakarze już naprawdę jesteśmy mocni. Kiedy ktoś nas widzi, nie powie już: „Eee tam, Polaczki, i tak im się nie uda”. To mocna i poważna ekipa, która w świecie jest rozpoznawana i szanowana. Jakub Przygoński był zachwycony atmosferą VERVA Street Racing |fot. Marcin Kin/Agencja Artykuł przygotowany przez redakcję we współpracy z Organizatorem VERVA Street Racing.
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze