Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Najtrudniejszy etap za Polakami

Dodano: 15/01/2016 - Numer 1318 - 15.01.2016
fot. ORLENTeam.pl
fot. ORLENTeam.pl
Członkowie ORLEN Team Marek Dąbrowski i Jacek Czachor byli blisko miejsca w pierwszej dziesiątce jednego z najbardziej morderczych etapów tegorocznego Rajdu Dakar. Świetnie pojechał też Kuba Piątek, który zajął 16. pozycję i awansował do czołowej dwudziestki klasyfikacji generalnej. Ekipa ORLEN Team w komplecie zameldowała się na mecie w La Rioja, choć Kuba Przygoński i Adam Małysz zanotowali spore straty. Bohaterem był motocyklista Kuba Piątek, który został sklasyfikowany na swoim najwyższym na tegorocznym Dakarze miejscu – 16. – Nie popełniłem żadnych błędów nawigacyjnych, a wielu zawodników dziś się pogubiło – tłumaczył na mecie motocyklista ORLEN Team. – Było bardzo ciężko. Wydmy strasznie trudne, miękkie, nieregularne. Nigdy nie wiadomo, co będzie za szczytem – relacjonował Piątek. Jego jazdę bardzo komplementowali też najbardziej doświadczeni w ekipie byli motocykliści – Marek Dąbrowski i Jacek Czachor. – Jestem bardzo zadowolony z postępów Kuby. Pojechał dziś rewelacyjnie, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość. To już jest światowa czołówka – chwalił kolegę Dąbrowski. – Kuba praktycznie debiutuje na Dakarze, bo rok temu go nie ukończył. Tak trudne odcinki, jak wczorajszy czy dzisiejszy, jechał po raz pierwszy. A może ukończyć Dakar w pierwszej dwudziestce, co będzie jego dużym sukcesem – dodał Czachor, kapitan ORLEN Team. Ze swojego występu też mogli być zadowoleni. 13. miejsce na najtrudniejszym etapie to dobry wynik, biorąc pod uwagę, że nie ukończyło go wielu kierowców – w tym dotychczasowy lider Carlos Sainz. Samochód Hiszpana stanął 30 km przed metą po awarii skrzyni biegów. Przez cały 10. etap sławny Hiszpan miał problemy – najpierw zabłądził, potem złapał gumę, ugrzązł w piasku, by w końcu zostać zmuszonym do wycofania się z rajdu. Na pozycję lidera powrócił więc Francuz Stephane Peterhansel. – Startowaliśmy znów za ciężarówkami – opowiadał o przebiegu rywalizacji Czachor. – Już na 30. km wszyscy się gubili, ale nie my, bo połapałem się od razu i znaleźliśmy waypoint bez problemu. Trzymaliśmy dobre tempo, mieliśmy 5.–6. miejsce. Wyprzedziliśmy ciężarówki, co nie było proste, bo padał deszcz. Dobrym tempem dojechaliśmy do neutralizacji na 170. km. Później zakopaliśmy się, przez co uciekła nam pierwsza dziesiątka. Ale miejsce niezłe, najlepsze w tym roku na Dakarze. Liczę na to, że jadąc tym tempem, wskoczymy do pierwszej trzydziestki. Po problemach technicznych na wcześniejszych etapach taki cel możemy sobie wyznaczyć. Gdyby nie problemy ze skrzynią biegów, bylibyśmy ok. 11.–12. miejsca – żałował kapitan ORLEN Team. Błędów niestety nie ustrzegli się dziś również Adam Małysz, który zajął 37. miejsce, i Kuba Przygoński, który utrzymał się na wysokiej 17. pozycji w „generalce”, choć wczoraj był dopiero 26. – Jechało nam się bardzo ciężko – przyznał Przygoński. – Już na 10. km trafiliśmy na kamień, którego w ogóle nie było widać. Nie tylko przebił nam oponę, ale też złamał felgę, która przecięła przewody chłodzące zacisk hamulcowy. Ten się zablokował, przez co nie mogliśmy ruszyć i straciliśmy trochę czasu. Później popełniliśmy duży błąd nawigacyjny, przez co chyba z godzinę błądziliśmy po pustyni. Jak już wróciliśmy na trasę, była ona bardzo zniszczona. Koleiny były takie, że parokrotnie musieliśmy pchać samochód, raz nawet pomagali nam kibice – dodał kierowca ORLEN Team. Gdy Polacy odpoczywali po ciężkim etapie, okazało się, że na ich biwaku pojawili się niespodziewani goście poznani na poprzednich Dakarach. – Są z nami nasi wierni kibice z Chile, cała rodzina z Copiapo. Kibicują tylko zespołowi ORLEN Team, mają własne koszulki z Vervą, flagę, dziś dałem im czapki. Poznaliśmy się kilka lat temu na mecie odcinka w Copiapo. Wtedy Dakar pierwszy raz trafił do Chile. Zaprzyjaźniliśmy się i odtąd zawsze nas odwiedzali, kiedy podczas rajdu przejeżdżaliśmy tamtędy. Dziś przyjechali aż do Argentyny. Dużo czasu dla siebie nie mieliśmy, bo czeka nas kolejny trudny dzień. Zaczyna się fesz-fesz* – powiedział Czachor. * Fesz-fesz to zmielona gipsowa skała, drobniejszy od mąki duszący pył, który przykleja się do wszystkiego i ogranicza widoczność do zera. Kuba Piątek jest już w pierwszej dwudziestce motocyklistów fot. ORLENTeam.pl Artykuł przygotowany przez redakcję we współpracy z ORLEN Team
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze