Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Kulturotwórcza misja „Gazety Codziennej” w połowie XIX wieku

Dodano: 23/08/2016 - numer 1503 - 23.08.2016
W połowie XIX stulecia „Gazeta Codzienna” służyła nadal zniewolonemu narodowi jako wierna kontynuatorka idei „Gazety Polskiej”. W roku 1853 z rąk Edwarda Miaskowskiego przejął pismo hrabia Aleksander Przeździecki – pisarz, publicysta, zbieracz poloników, zapalony podróżnik i archeolog-pasjonat. Pragnął, by pod jego auspicjami „Gazeta Codzienna” była animatorką życia kulturalnego, propagatorką ojczystej literatury i sztuki, medium przeszłości narodowej. XIX-wieczni Polacy mogli sięgać po „Gazetę Codzienną”, by pogrążyć się w lekturze drukowanych w odcinkach powieści, pamiętników, szkiców, obrazków literackich, a także utworów poetyckich. Patronowała badaniom historyczno-archiwalnym, wtajemniczając czytelników w odległą epokę Polski Piastów i Jagiellonów. Stawiała sobie za cel promowanie młodych utalentowanych artystów krajowych, a wśród nich świetnie zapowiadających się malarzy. 
Włączając się w nurt współczesnego życia kulturalnego Polaków, „Gazeta Codzienna” otwierała przed czytelnikami podwoje salonów stolicy, by mogli poznać indywidualności ze świata literatury i sztuki. W ten sposób jednym ze swoich bohaterów uczyniła Kazimierza Brodzińskiego – poetę, wybitnego teoretyka i krytyka literackiego. Za pośrednictwem dziennika przenosimy się więc do warszawskiego salonu pani L., gdzie zgromadzeni goście wyczekują przybycia poety, który miał nazajutrz wyjechać do Drezna. A było to wiosną roku 1835.
Poważnie chory Brodziński miał świadomość, że to być może ostatnie spotkanie z gronem bliskich mu osób, miłośników jego twórczości. Dlatego symbolem zwycięstwa życia nad śmiercią zapragnął uczynić konwalie i obdarować nimi swych przyjaciół. Gdy rozdał je wszystkim, zorientował się, że dla niego samego nie zostało już ani jednej gałązki. Odczytał to jako złą wróżbę. Każdy jednak ułamał ze swojej wiązanki kwietną łodygę i podarował ją poecie. „Kwiaty z tej ziemi przypomną mi ją, jeżeli przyjdzie na obcej umrzeć” – rzekł i przycisnął je do piersi niczym najdroższy skarb.
Śmierć dopadła go jesienią tego samego roku w jednym z hoteli drezdeńskich. Znajdował się już w ostatnim stadium choroby piersiowej. Przy jego łóżku czuwał przyjaciel, poeta Antoni Edward Odyniec. Tuż przed śmiercią miał senną wizję, w której zobaczył swoją matkę, czując, że wkrótce się z nią połączy. Gdy otworzył oczy, wyszeptał jakby w malignie: „gdzie mój bukiet… miła pamiątka… wiązanka konwalii” i skonał. Edward zrozumiał znaczenie tych słów dopiero po jego pogrzebie, gdy znalazł ususzoną wiązankę konwalii. Wówczas domyślił się, że „Kazimierz pragnął tę pamiątkę unieść z sobą do grobu”.   



W „Gazecie Codziennej” nie mogło też zabraknąć wspomnienia najwybitniejszego polskiego muzyka doby romantyzmu – Fryderyka Chopina. Fenomen jego twórczości i niezwykłej osobowości odkrywa na łamach dziennika z 1855 r. Ludwik Enault w swoim szkicu o polskim pianiście. Pisze, że już sama fizjonomia Chopina była zagadkowa. W jego postaci uderzało niespotykane połączenie słabości fizycznej i wewnętrznej siły ducha: „On się urodził silnym, a był słabym. Kiedy go brałeś za rękę, która była małą, dziwiłeś się, skąd w niej ten opór i sprężystość, znamionujące mocną organizację fizyczną? Był to szkielet żołnierza ściągnięty muskułami kobiety”. W swojej grze oddawał nie tylko targające nim uczucia gniewu, boleści czy burzę szalonej namiętności, ale i ową wewnętrzną potęgę ducha. Przede wszystkim jednak muzyka stanowiła dlań „narzędzie do oddawania uczuć serca w całej ich wewnętrznej mocy; on ją uważał za prąd magnetyczny, co niewidzialnym pasmem struny jego instrumentu łączył z sercami jego słuchaczy”. Enault, jak mało kto, czuł i rozumiał Chopina, wyrażając znakomicie istotę jego muzyki: „on stale się trzyma na granicy dwóch światów, na linii, oddzielającej fantastyczność od rzeczywistości; jest to talent złożony z cieni i światła, z wyobraźni i uczucia; wychodzi on z poziomu przedmiotowości, aby dojść do samego jądra sfery duchowej”.
Wielki muzyk nie lękał się śmierci. Wyczerpany postępującą gruźlicą wiedział, że każdy dzień zbliża go do kresu. „Ostatniego dnia, na kilka tylko godzin przed skonaniem, ujrzał on stojącą u swego łoża hrabinę w białej szacie, podobną do przecudnych aniołów i prosił ją, by mu zaśpiewała. I hrabina śpiewała głosem wzruszonym, wydobytym z serca pełnego łez hymn do Matki Boskiej. »Jakże to piękne, o mój Boże! jak cudowne!« mówił umierający i wołał: »jeszcze, ach jeszcze!«. [Wtem] Szopen jęknął i każdego z obecnych śmiertelna przejęła trwoga. Jakby niewidzialną siłą poruszeni, wszyscy razem rzucili się na kolona, nikt nie śmiał słowa przemówić i tylko głos hrabiny niebieską swoją melodią górował w tej sferze, przesiąkłej atomami ciężkiego żalu. Tak chrześcijańska dusza Szopena wraz z hymnem świętym uleciała do nieba!”.
Oto odszedł wielki twórca, o którym Robert Schumann, entuzjasta jego muzyki, powiedział: „Gdyby potężny samodzierżca car północy przypuszczał, jakie groźne niebezpieczeństwo kryje się w muzyce Chopina, w prostych melodiach jego mazurków, zabroniłby tej muzyki. To są armaty ukryte wśród kwiatów”. Jako muzyk na wskroś polski, realizujący program twórczości narodowej, jest dziś Chopin własnością całego świata. Co cztery lata wybitni artyści ze wszystkich kontynentów przybywają do naszej stolicy, by podczas konkursów chopinowskich wskrzeszać nieśmiertelną muzykę wielkiego mistrza. Jego geniusz triumfuje i w obecnej chwili – na odbywającym się w Warszawie 12. Międzynarodowym Festiwalu Muzycznym – Chopin i jego Europa.
 
W „Gazecie Codziennej” nie mogło też zabraknąć wspomnienia najwybitniejszego polskiego muzyka doby romantyzmu
– Fryderyka Chopina. Fenomen jego twórczości i niezwykłej osobowości odkrywa na łamach dziennika z 1855 r. Ludwik Enault w swoim szkicu o polskim pianiście. Pisze, że już sama fizjonomia Chopina była zagadkowa. W jego postaci uderzało niespotykane połączenie słabości fizycznej i wewnętrznej siły ducha
 
Mecenas projektu PKO Fundacja

     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze