Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Schetynowcy bojkotują centralę

Dodano: 16/09/2015 - Numer 1219 - 16.09.2015
fot.Filip Błażejowski / Gazeta Polska
fot.Filip Błażejowski / Gazeta Polska
POLITYKA \ W poniedziałek upłynął termin, w którym komitety wyborcze mogły zgłaszać kandydatów na posłów i senatorów. Od jakiegoś czasu w mediach pojawiały się informacje, że PO w niektórych miejscach miała duże problemy z zebraniem podpisów poparcia dla kandydatów do Senatu, tak miało być m.in. we Wrocławiu. To efekt tego, że mianuje się kandydatów bezpiecznych dla centrali zamiast ludzi związanych ze Schetyną, na których „teren” pracowałby z chęcią – stwierdza dr Wojciech Jabłoński. Pod koniec sierpnia „Codzienna” pisała, że problemy z zebraniem podpisów mają senatorowie w Warszawie, a 10 września „Gazeta Wrocławska” informowała o tym, że właśnie z powodu kłopotów z podpisami na włosku zawisły kandydatury Barbary Zdrojewskiej i Józefa Piniora. Każde z nich, by wystartować, powinno zebrać 2 tys. podpisów. – Zbieranie podpisów we Wrocławiu idzie kiepsko. Taka partia jak Platforma Obywatelska już dawno powinna mieć wymagane 4 tys. głosów, ale ciągle ich nie mamy – powiedział „Gazecie” jeden z ważnych działaczy PO. Z kolei jeden z wrocławskich polityków powiedział „Codziennej”, że w wypadku Barbary Zdrojewskiej sytuacja „jeszcze jakoś wyglądała”. – Zdecydowanie większe problemy były z Piniorem, a to dlatego, że lokalne struktury nie mogły mu darować, że u siebie w Legnicy wdzięczył się do lewicy i struktury zwyczajnie nie chciały na niego pracować – zdradził nasz informator. O sprawę podpisów zapytaliśmy samego zainteresowanego. – Owszem, „Gazeta Wrocławska” podawała informacje dotyczące tego, że są problemy z zebraniem podpisów, ale już w momencie ukazania się artykułu miałem wystarczającą ich liczbę. Dopilnowałem także tego, by były to podpisy osób zamieszkujących dzielnice należące do mojego okręgu – stwierdził senator Józef Pinior. Pytany o zachowanie struktur terenowych, zaprzeczył, jakoby były tu jakieś problemy. – Ja od czterech lat jestem w klubie parlamentarnym PO i chociaż poglądy mam lewicowo-liberalne, nikt nie zarzucał mi nigdy flirtów z polską lewicą – wyjaśnił. – Moim zdaniem, jeśli te problemy faktycznie były, to efekt tego, że mianuje się kandydatów bezpiecznych dla centrali, zamiast ludzi związanych ze Schetyną, na których „teren” pracowałby z chęcią. Widać po raz kolejny, że Ewa Kopacz to nie Donald Tusk, który potrafił wydawać arbitralne decyzje i były one akceptowane – stwierdza dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów gpcodziennie.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gpcodziennie.pl

W tym numerze